Na wszystkich kursach kosztorysowania, organizatorzy oczekują ode mnie wyjaśnień w sprawie podanych w „Polskich standardach kosztorysowania robót budowlanych” metod analogii oraz interpolacji lub ekstrapolacji.
Te dwie metody opisano w rozdziale zatytułowanym „Analizy indywidualne”(pkt 2.1).
Z definicji analizy indywidualnej wynika, że jednostkowe nakłady rzeczowe można ustalić w drodze:

  • sporządzenia szczegółowych analiz rodzaju i ilości czynników produkcji potrzebnych do wykonania jednostki przedmiarowej (obmiarowej) określonych robót,
  • wykorzystania odpowiednich wielkości z katalogów, kierując się metodą analogii, interpolacji lub ekstrapolacji,
  • zmiany odpowiedniego składnika nakładów rzeczowych podanych w katalogu.

Sposób pierwszy i trzeci wykonania analizy indywidualnej, moim zdaniem dokładnie opisują omawiany temat.
Natomiast sposób drugi, wydaje mi się zupełnie zbędny. Gorzej, często praktykowany zupełnie błędnie.
Bo jeśli poszukując normatywu znajduję jakąś analogię, to de facto dochodzę do wniosku, że zakres rzeczowy podany w tym normatywie odpowiada potrzebom roboty kalkulowanej. W tej sytuacji zachowywanie związku ze źródłem w postaci powołania katalogu, tablicy i kolumny, nie znajdują żadnego uzasadnienia. Ba, wprost przeciwnie, zachęca do debaty nad sensownością takiego związku. Czy nie lepiej po prostu opatrzyć taką kalkulację informacją, że została wykonana analiza indywidualna?
Twierdzę, że opatrywanie normatywu określeniem analogia, bardzo często prowadzi do zastosowań zupełnie błędnych.

Szczególnie ostro występują takie błędy, czy wręcz nonsensy, w wycenach elementów wentylacji na podstawie KNR nr 2-17! Spotkałem się z takim oto przykładem:

 

KNR 2-17 0101-01 analogia

Przewody wentylacyjne z blachy stalowej, prostokątne, typ A/I o obwodzie do 400 mm - udział kształtek do 35 %

na 1 m2

Robocizna

2,66 * 0,955 = 2,5403 r-g/m2

2,5403 r-g

Materiały

przewody (prostki) wentylacyjne prostokątne typ A/I z blachy stalowej ocynkowanej o obwodzie do 400 mm

0,75 m2/ m2

0,7500 m2

kształtki wentylacyjne prostokątne typ A/I z blachy stalowej ocynkowanej o obwodzie do 400 mm

0,28 m2/ m2

0,2800 m2

podpory kanałów (przewodów) wentylacyjnych typ A o obwodzie do 400 mm

0,65 szt./m2

0,6500 szt.

uszczelki gumowe do przewodów wentylacyjnych prostokątnych o obwodzie do 400 mm

4,98 szt./ m2

4,9800 szt.

podkładki amortyzacyjne z płyty gumowej o gr. 5 mm

0,63 szt./m2

0,6300 szt.

śruby stalowe zgrubne z łbem sześciokątnym z gwintem na całej długości z nakrętkami i podkładkami M8 o dług. do 50 mm

0,94 kg/m2

0,9400 kg

materiały pomocnicze

0,5%(od M)

0,5000 %

Sprzęt

samochód dostawczy 0.9 t

0,08 m-g/m2

0,0800 m-g

 

Przepraszam, jaka tu analogia, kiedy kształtki wentylacyjne są dostarczane w postaci fabrycznych wyrobów, ostatecznie wykończone i pomalowane? Mało tego, każda z nich jest zafoliowana i umieszczona w kartonowym pudle? Pytam, czy monter przy każdym metrze kwadratowym opisanych skarbów, będzie spędzał 2,5 godziny?
A podany normatyw, to owszem, jakaś analogia, ale tylko do technologii sprzed trzydziestu lat, kiedy montowaliśmy ciężkie, prymitywne klamoty.
Inna sprawa, że przydałby się KNR dla technologii stosowanych współcześnie.

Moim zdaniem o tym anachronizmie przesądzają dwie sprawy:

  • zdaniem wielu zwolenników analogii, powołanie numeru katalogu, zwalnia ich z odpowiedzialności za poprawność normatywu, co nie jest prawdą,
  • bardzo często stosującemu analogię się wydaje, że treść katalogowa opisująca normatyw, czyli najzwyklejsza literatura, dodatkowo z tejże odpowiedzialności także zwalnia.

A to wszystko, to po prostu nieprawda!

Kosztorysant musi znać technologię wykonywanych robót i znać technologię podaną w katalogu, z którego „pobiera nakłady”, bowiem on odpowiada za poprawność kalkulacji.

 

Przed laty metodę analogii pięknie opisał Jacek Fedorowicz w audycji „Sześćdziesiąt minut na godzinę”:
Rzekł - musimy zmontować mózg elektronowy (tak zwano wtedy poczciwe komputery). Szukamy po katalogach normatywu i nie znajdujemy. Ale hurra, mamy coś - oto zlewozmywak. Dopisujemy do podstawy słówko „analogia” i wszystko w porządku!

No dobrze, więc bierzmy się za interpolację.
Przed wielu, wielu laty, kiedy poznawałem kosztorysowanie, było wiadomo, że przyimek „do” postawiony przed parametrem wiodącym w normatywie katalogowym powoduje, że przekroczenie dolnej granicy normatywu, upoważnia kosztorysanta do pobrania normatywu następnego.
Na przykład montuję element o masie 11 ton, tymczasem w katalogu dolna granica to „do 10 ton”, a następna „do 12 ton”. Co pobieram? Oczywiście normatyw dla 12 ton i basta.
Natomiast, gdy określono w katalogu nakłady normatywne dla konkretnych parametrów, np. dla elementów o masie „10 t”, „15 t”, „20 t” – należy stosować interpolację w przypadku montażu elementów o masach pośrednich.

W opisanej sytuacji, na przestrzeni wielu lat nie spotkałem kosztorysanta interpolującego.

Ewentualnie, jakieś prawo obywatelstwa może mieć ekstrapolacja, chociaż zapisane w definicji ograniczenia procentowe powodują, że rzadko z tego dobrodziejstwa korzystamy.

Drodzy Czytelnicy, przecież dzisiaj KNR-y to wyłącznie podręczniki ułatwiające kosztorysowanie, więc pytam – po co te definicje? Zwłaszcza, że trzecie wyjaśnienie do definicji analizy indywidualnej (patrz wyżej) a brzmiące: „zmiany odpowiedniego składnika nakładów rzeczowych podanych w katalogu” zwalnia nas chyba z tych wszystkich, opisanych wyżej komplikacji?
W tej sytuacji, moim zdaniem, przy użyciu i przetworzeniu katalogowego normatywu, wystarczy opatrzenie takiego zabiegu określeniem „analiza indywidualna”.
I tak to wszystko tłumaczę moim kursantom.