W przedziwnym Licheniu, Stowarzyszenie Kosztorysantów Budowlanych zorganizowało konferencję naukowo-techniczną pt.
„Fundusze Europejskie szansą na realizację inwestycji budowlanych w latach 2007 - 2013”.
Wbrew pesymistycznym opiniom, zainteresowanie konferencją okazało się duże, dzięki czemu największa sala w hotelu „Magda” była pełna. Tak, tak - w hotelu, bo w tej małej wiosce budowniczy bazyliki wybudował także elegancki hotel. I to hotel wyjątkowy, ponieważ jego właściciele przyjęli do wiadomości, że w naszej polskiej krainie żyją jeszcze i funkcjonują palacze. Zaś restauracja pracuje nie (jak w większości polskich hoteli) od godz. 8:00 czy 9:00, ale już od 6:30. A ponadto, menu dużo lepsze i ciekawsze niż w innych znanych mi hotelach obsługujących konferencje.
Konferencję rozpoczęto referatem prezesa SKB p. dr. inż. Janusza Barskiego o roli kosztorysanta w procesie budowlanym. W konkluzji autor najpewniej ze smutkiem stwierdził, że polski kosztorysant ogranicza swoją działalność do ..., tak po prostu wyłącznie do kosztorysowania, natomiast „tam” (czyli wiadomo gdzie, bo w Unii Europejskiej) jego odpowiednik, zwany Cost Menagerem uczestniczy w całym procesie inwestycyjnym. Nie jest to na szczęście do końca prawda, co niedawno udowodniłem w moim tekście o „opero i koncerto manii” (patrz BzG nr 1/2008). No tak, ale to dopiero pierwsze koty za płoty.
Kolejny referent p. dr hab. inż. Janusz Mikuła (podsekretarz stanu w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego) pięknym, bo gromkim, dobrze ustawionym głosem omówił rządowe instrumenty polityki strukturalnej w latach 2007 - 2013, przedstawił systemy oceny i wyboru projektów w ramach Programu Operacyjnego Infrastruktura i Środowisko, przeanalizował posiadany potencjał, wskazał bariery przeszkadzające oraz działania zaradcze i ..... natychmiast wyjechał. Szkoda, bo odniosłem wrażenie, że zgromadzeni mieli ochotę na zadanie pytań i wysłuchanie odpowiedzi na dręczące ich problemy.
Wiceprezeska SKB p. inż. Elżbieta Ziaja, referując temat: „Wartość zamówienia na roboty budowlane przy opracowaniu wniosku o dofinansowanie oraz weryfikację formalną i merytoryczną kosztorysu inwestorskiego”:
- uzasadniła potrzebę określania kosztów realizacji inwestycji budowlanych,
- omówiła etapy opracowywania tej dokumentacji,
- wskazała podstawy prawne tych opracowań, a w konsekwencji cele i podstawy ustalania wartości zamówienia,
- wyjaśniła jak powinien być opracowany kosztorys inwestorski i jak przebiega kontrola już wykonanych kosztorysów.
Cenną uwagą, wynikającą z doświadczeń autorki, jest stwierdzenie konieczności weryfikacji kosztorysów inwestorskich, pomimo że przepisy znanych rozporządzeń w tej sprawie nie przewidują takowej.
Ponadto zaleciła ona, co też wypada uznać za zasadne, organizowanie zespołów kosztorysantów branżowych dla, jak to napisała „dużych inwestycji”. Podzielam ten pogląd, jednak skreślając słowo „dużych”.
Pani mgr inż. Balbina Kacprzyk w referacie „Istotne elementy dobrego przygotowania projektu do realizacji oraz specyfika zamówień na roboty budowlane” zwróciła uwagę na specyficzny charakter zamówienia robót budowlanych, na które się składają nie tylko, jak to się wielu niestety wydaje, działania podstawowe czyli projektowanie i fizyczne budowanie. Bowiem zdaniem autorki należy także pamiętać o działaniach pomocniczych - prawnych, finansowych czy administracyjnych, które muszą być podejmowane na wszystkich etapach realizacji budowlanego przedsięwzięcia inwestycyjnego i które też bywają kosztowne. Dopiero wszystkie powyższe składniki zgromadzone w dokumencie nazywanym WKI (wartość kosztorysowa inwestycji) stanowią faktyczną sumę planowanych wydatków.
Dalej, autorka skoncentrowała się na omówieniu obowiązujących aktów normatywnych, przeznaczając dużo miejsca dla przedmiaru robót oraz specyfikacji technicznej wykonania i odbioru robót, a także (co jest oczywiste) - istotnym związkom tych dwóch dokumentów.
Ponadto, podobnie jak poprzedniczka, zaapelowała o weryfikację opracowań kosztorysowych, zachęcając inwestorów publicznych wręcz do zamawiania ekspertyzy kosztorysowej.
Trudno obydwu autorkom nie przyznać racji, obserwując poziom, niestety bardzo wielu, opracowań kosztorysowych!
Pan mgr Jan Janiuk - Niezależny Konsultant ds. Finansowych, Ekonomicznych i Księgowych w referacie „Koszty a wydatki w trakcie realizacji projektu współfinansowanego ze środków unijnych” zdefiniował szereg pojęć funkcjonujących w księgowości, a nie zawsze (jego zdaniem) właściwie rozumianych przez obliczających koszty inwestycji publicznych.
Wyjaśnił, że w rozumieniu księgowych, a zwłaszcza normatywów fiskalnych „wydatkiem w ujęciu ekonomicznym, jest każdy rozchód środków pieniężnych, natomiast nie każdy wydatek jest kosztem, ale każdy koszt wiąże sie z wydatkiem”. Objaśnił, jakie to skutki niesie niezrozumienie powyższego!
Pan Tomasz Brągiel Eur.Ing. - niezależny konsultant, członek SIDIR, omówił „Metody i zasady kalkulacji kosztów wg FIDIC”.
Referat wygłoszony ze swadą, nie musiał zebranych do FIDIC-u przekonywać!
Dlatego natychmiast nasunęło się pytanie: dlaczego FIDIC nie wkroczył do naszych zamówień publicznych? Zrozumiałem, że przeszkodą są dwa powody:
- po pierwsze FIDIC przenosi całkowitą władzę nad finansami na inżyniera kontraktu, co w naszych, polskich warunkach, kiedy nawet najmniejsza władza jest przez jej posiadacza gorąco kochana, wprowadzenie zasad odbierających ją inwestorom publicznym nie jest możliwe,
- po drugie - umowa w standardach FIDIC jest nazywana umową dżentelmeńską, przez co wyklucza udział prawników, a więc manipulację interesami stron zawierających umowę.
W tej sytuacji przyszła mi do głowy myśl bardzo brzydka - jak należy nazwać umowę inną niż dżentelmeńska?
Napisałbym jak, ale i tak mi tego nie wydrukują!
Ostatnim referentem był p. mgr inż. Mieczysław Borowski zajmujący się z ramienia NFOŚiGW kontrolą realizacji przedsięwzięć finansowanych ze środków unijnych, który ocenił „Jakość realizacji projektów na podstawie kontroli terenowej”. Poinformował, że inwestorzy nie powinni bać się kontroli, ponieważ ta najczęściej wprowadza zalecenia porządkujące. Nie wykluczył oczywiście sytuacji, w których kontrola kończyła się także niestety doniesieniami do prokuratora.
Sporządził również listę najczęstszych uchybień, ale jest ona tak obszerna, że wypada Szanownych Czytelników odesłać do referatu. Podam tylko jeden, chyba najważniejszy: „słabe przygotowanie beneficjenta do realizacji projektu oraz niewłaściwa struktura organizacyjna i niedostateczna obsada kadrowa”.
Przypomina to sławną konstatację Napoleona na temat stu powodów i braku armat.
Stąd najpewniej tak duże zainteresowania konferencją.
No dobrze, konferencja konferencją, ale przecież i sam Licheń wart jest mszy. Pomaszerowałem więc do bazyliki, bo to niedaleko, i zostałem natychmiast przytłoczony jej ogromem. Zrozumiałem wreszcie, co mógł czuć egipski fellach, który przywędrował do Karnaku. Zdziwiłem się także przeczytawszy, że jest to „bazylika mniejsza”!? Zgoda, mniejsza od Bazyliki św. Piotra w Rzymie, ale dużo większa od innych z dużą tradycją, funkcjonujących w Polsce od stuleci. Zaproponowałem koledze, który robiąc zdjęcie en face cofał się w celu objęcia całości, cofnięcie się aż do Konina (ok. 18 km).
Jednakże po zwiedzeniu, po zapoznaniu się z szeregiem wspaniale zorganizowanych urządzeń obsługujących pielgrzymów, doznałem przykrego wrażenia, że trafiłem do znakomicie zorganizowanego przedsiębiorstwa turystycznego.
Ale, ale - zapomniałem o najważniejszym. Zaproponowałem w dyskusji, aby (w proteście na brak reakcji wysokich władz na zgłaszane przez środowisko kosztorysantów problemy porządkujące obliczanie kosztów w procesach inwestycyjnych, i to od wielu lat na kolejnych konferencjach) na początek zablokować drogę Licheń - Konin. Niestety mój wniosek, pomimo że przyjęty oklaskami, nie został zrealizowany. Być może dlatego, że rozsądni, z natury swej profesji, inwestorzy i kosztorysanci uznali, iż w Licheniu znaleźliśmy się w okresie jesiennym, czyli po-pielgrzymkowym, więc nasza blokada nie zostanie zauważona!