W czasach trwałego sojuszu robotniczo-chłopskiego państwo przyzwyczaiło obywateli do wytyczania ścisłych ram prawnych w każdej niemal sferze życia. Nikogo zatem nie zdziwił fakt, że 1969 roku Rada Ministrów uchwałą wprowadziła obowiązek odbywania szkoleń przez operatorów ciężkich maszyn budowlanych i drogowych. Wszyscy związani z branżą budowlaną tak przyzwyczaili się do obowiązków wynikających z uchwały, że nikt nie zauważył, kiedy w styczniu 1989 roku Rada Ministrów ogłosiła spis wydanych przez nią aktów prawnych, które utraciły moc - w spisie tym znajdowała się przedmiotowa uchwała. Dodatkowo od momentu wejścia w życie konstytucji akty prawne niższego rzędu niż rozporządzenie utraciły moc obowiązującą, więc uchwała RM odeszła definitywnie w zapomnienie.
Oczywistym jest, że w obecnej sytuacji gospodarczej, każdy normalnie myślący przedsiębiorca sprawdzi trzy razy kwalifikacje swojego pracownika, zanim powierzy jego niedoskonałym zmysłom sprzęt mechaniczny warty wiele tysięcy złotych. Nie dość, że ewentualny rachunek za naprawę urządzenia może wywołać stan przedzawałowy, to jeszcze dojdą pozwy o odszkodowania z tytułu szkód, jakie wyrządzić może niedoświadczony kierowca lub operator. Logika wskazuje, że rozsądek przedsiębiorców powinien być najskuteczniejszym środkiem dla zapewnienia należytej obsługi sprzętu silnikowego w firmie budowlanej. Nic tak skutecznie nie oddziałuje na wyobraźnię człowieka, jak konieczność płacenia za głupotę innych ludzi. Jednak polski ustawodawca był innego zdania. Zrezygnował z racjonalnej samokontroli firm budowlanych i nałożył na pracodawców formalny obowiązek uzyskania dla pracowników obsługujących sprzęt mechaniczny uprawnień na papierze.
O potrzebie posiadania na określonych stanowiskach odpowiednich kwalifikacji mówi art.2373 kodeksu pracy[1]. Jednak w swoim brzmieniu jest to norma zbyt ogólna, by z niej wywodzić konkretny obowiązek o charakterze formalnoprawnym (np. posiadanie książeczki operatora). Więcej treści niesie ze sobą § 66 Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 6 lutego 2003r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas wykonywania robót budowlanych (Dz.U. Nr 47, poz.401), który stanowi, że wszyscy operatorzy, maszyniści i kierowcy obsługujący maszyny i urządzenia o napędzie silnikowym powinni posiadać odpowiednie kwalifikacje. Jednak całkowitą informację o tym, jakie urządzenia wymagają formalnych uprawnień znajdziemy dopiero w wydanym z upoważnienia z art.23715 § 2 kodeksu pracy Rozporządzeniu Ministra Gospodarki z dnia 20 września 2001r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas eksploatacji maszyn i innych urządzeń technicznych do robót ziemnych, budowlanych i drogowych (ogłoszone w Dzienniku Ustaw nr 118 z 2001r. pod pozycją 1263).
Rozporządzenie powyższe oprócz przepisów stricte dotyczących zachowania zasad bezpieczeństwa przy eksploatacji i konserwacji urządzeń i maszyn, określa tryb nadawania uprawnień do obsługi niektórych urządzeń oraz ustanawia jednostkę właściwą do ich przyznawania. W § 23 tego rozporządzenia w sposób wyraźny i definitywny stwierdza się, że obsługa maszyn roboczych wymienionych w załączniku nr 1 do rozporządzenia, może być wykonywana tylko i wyłącznie przez osoby, które ukończyły szkolenie i uzyskały pozytywny wynik sprawdzianu przeprowadzonego przez komisję powołaną przez Instytut Mechanizacji Budownictwa i Górnictwa Skalnego w Warszawie. Szkolenia "maszynistów" mogą przeprowadzać firmy trzecie, jeśli posiadają odpowiednie warunki do prowadzenia wykładów, park maszynowy z placem manewrowym, kadrę wykładowców z wyposażeniem dydaktycznym i rzecz najważniejszą - błogosławieństwo i namaszczenie Instytutu - pracownicy IMBiGS sprawdzają jak przygotowana jest firma szkoleniowa i wystawiają odpowiedni rachunek za dokonanie auditu. Należy tu zwrócić uwagę, że o ile szkolenia mogą być prowadzone przez prywatne firmy, to egzamin zdawany jest przed komisją powoływaną przez Instytut. Po zdanym egzaminie pracownik otrzymuje świadectwo oraz nowy wpis do książki operatora (wzór takiej książeczki znajduje się także w załączniku do tegoż rozporządzenia).
Pomijając dywagacje na temat zgodności przedmiotowego rozporządzenia z delegacją ustawową (przepis art. 23715 § 2 kodeksu pracy nie daje prawa Ministrowi na tak daleką formalizację szkoleń i monopolizację egzaminowania "maszynistów") zaskakuje sama lista maszyn i urządzeń wymieniona w załączniku. Wśród rozsądnie wybranych pozycji - wszelkiej maści koparki, spycharki, równiarki, zgarniarki, ładowarki, pogłębiarki, palownice, kafary, urządzenia wibracyjne, wiertnice, świdroustawiacze, maszyny do czyszczenia rowów melioracyjnych, zespoły maszyn do produkcji mieszanek bitumicznych i betonowych i ich rozkładania, skrapiarki do nawierzchni bitumicznych, repavery, remixery, remontery nawierzchni, recyklery, frezarki do nawierzchni dróg, maszyny do produkcji, sortowania i uszlachetniania kruszyw, maszyny do stabilizacji gruntów, samojezdne malowarki, odśnieżarki mechaniczne, walce, żurawie wieżowe, wyładowarki wagonów, lokomotywki wąskotorowe, sprężarki przewoźne - znajdują się urządzenia, których obsługa nie wymaga praktycznie żadnej specjalistycznej wiedzy (poza specjalistycznym przeszkoleniem z zasad BHP). Tutaj wymienić można betoniarki o mocy powyżej 1 kW, mechaniczne piły do ścinki drzew (?), narzędzia udarowe ręczne (?), przecinarki do nawierzchni dróg, zagęszczarki i ubijaki wibracyjne, pompy do mieszanki betonowej, wszystkie typy agregatów tynkarskich, wózki podnośnikowe i platformowe i in.
Na pierwszy rzut oka cała lista, łącznie z urządzeniami, co do których mogą powstać wątpliwości o konieczności specjalistycznego szkolenia w ich obsłudze, wygląda niewinnie. Jednak po głębszym zastanowieniu dochodzimy do niepokojących wniosków - zastanówmy się na przykład nad wymagającymi posiadania kwalifikacji ręcznymi urządzeniami udarowymi wszystkich typów - co w takim razie z obecnymi na każdej, nawet najmniejszej budowie, wiertarkami udarowymi? Nie dysponuję co prawda pisemną interpretacją IMBiGS, jednak jeden z naszych współpracowników na specjalistycznym szkoleniu pytając o ten problem, usłyszał z ust pracownika tegoż Instytutu, że oczywiście wiertarki udarowe podlegają obowiązkowi zdobycia uprawnień jako ręczne narzędzia udarowe.
Przepis rozporządzenia wydany został na podstawie ustawy kodeks pracy. Oczywistym jest więc, że wymóg posiadania uprawnień kwalifikacyjnych dla obsługi urządzeń i maszyn, będzie dotyczył przede wszystkim pracowników zatrudnionych na podstawie stosunku pracy. W przypadku operatorów maszyn świadczących pracę na rzecz przedsiębiorców budowlanych na innych podstawach (umowa zlecenia, umowa o dzieło, zlecenie usług samodzielnemu podmiotowi gospodarczemu) wymogu takiego nie będzie. Co prawda kodeks pracy w art. 304 nakazuje pracodawcy zapewnić takim wykonawcom bezpieczne i higieniczne warunki pracy, to jednak nakaz ten dotyczy niedopuszczania do sytuacji powstania zagrożenia dla życia lub zdrowia, nie dotyczy zaś wymagań formalnoprawnych takich jak badania lekarskie czy odrębne kwalifikacje do obsługi sprzętu zmechanizowanego. Przedsiębiorcy budowlani powinni jednak zachować przysłowiową "czujność rewolucyjną", gdyż przepis ten sformułowany jest w taki sposób, że niestety daje możliwość stosowania różnych interpretacji przez urzędników organów państwowych. Podczas ewentualnych kontroli nie można pozwolić na dowolnie rozszerzającą jego wykładnię.
Pozostaje odpowiedzieć na pytanie, co grozi pracodawcy, jeśli jego operatorzy nie będą posiadali powyższych uprawnień. Praktycznie oprócz Państwowej Inspekcji Pracy żaden inny organ kontrolny nie sprawdza książek operatorów w terenie na budowach. Wizyta inspektorów PIP wiązać się może z ewentualnym postępowaniem karnoadministracyjnym w stosunku do pracodawcy dopuszczającego pracowników do pracy bez przedmiotowych kwalifikacji oraz, co jest postępowaniem bardzo dolegliwym, PIP może wstrzymać wykonywanie konkretnych prac i tym samym zastopować częściowo lub całkowicie proces budowlany. Oczywiście od takich decyzji przedsiębiorcy przysługuje normalne odwołanie w trybie administracyjnym. W gorszej natomiast sytuacji jest pracodawca, na którego budowie zdarzy się wypadek. Jeśli skutki wypadku należą do ciężkich, trudno potem wytłumaczyć organom prokuratury, dlaczego pracownik nie posiadał odpowiednich kwalifikacji. W takich sytuacjach bierze się przede wszystkim pod uwagę formalnoprawne braki przy zatrudnieniu, bo takie jest najłatwiej udowodnić i pod obstrzałem znajduje się osobiście pracodawca lub kierujący robotami (kierownik robót).
Długo się można zastanawiać, "kto za tym stoi i komu to służy". Zyskuje oczywiście IMBiGS jako wielki monopolista egzaminujący operatorów, tracą pracodawcy zmuszani do obowiązkowego uzyskiwania kwalifikacji dla pracowników. Tracą także pracownicy, na których będzie przerzucany ciężar kosztów szkolenia i egzaminowania i którzy będą bardziej konkurencyjni na rynku pracy jako samodzielne podmioty gospodarcze. Niestety, pozostaje tylko podporządkować się tym rygorystycznym przepisom i znów zacisnąć pasa.
[1] Art. 2373.
§ 1. Nie wolno dopuścić pracownika do pracy, do której wykonywania nie posiada on wymaganych kwalifikacji lub potrzebnych umiejętności, a także dostatecznej znajomości przepisów oraz zasad bezpieczeństwa i higieny pracy.
§ 2. Pracodawca jest obowiązany zapewnić przeszkolenie pracownika w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy przed dopuszczeniem go do pracy oraz prowadzenie okresowych szkoleń w tym zakresie.
§ 3. Szkolenia, o których mowa w § 2, odbywają się w czasie pracy i na koszt pracodawcy.