ANDRZEJ PAPLIŃSKI: Frapuje nas cyfrowa rewolucja, idea przemysłu 4.0. Dzięki sztucznej inteligencji można tworzyć wirtualne modele i sprawdzać parametry tego, co będzie później produkowane – jakość produktu końcowego i możliwe awarie. To wszystko jest już w budownictwie pod skromnym skrótem BIM?
MACIEJ DEJER: Cyfrowe budownictwo też ma na celu tworzenie wirtualnego modelu obiektu, który ma być zbudowany i później użytkowany, ale na pewno nie jesteśmy na etapie 4.0. Raczej na początku drogi – i w Polsce, i tak naprawdę na świecie. Problemy nie są natury technicznej, bo jest sieć internetowa, chmury danych, szybkie komputery i specjalistyczne programy komputerowe. Przeszkodą w budownictwie jest tak naprawdę mentalność ludzi i generalnie pytanie, które stawiają: Po co zmieniać coś, co już od lat dobrze działa na papierze? Po co model 3D, jeśli sprawdza się 2D? W Polsce jesteśmy na etapie cyfryzacji procedur administracyjnych związanych np. z uzyskaniem pozwolenia na budowę. Jeszcze nie wszyscy uwierzyli w cyfrowy podpis, a co dopiero w BIM. Mimo tych mentalnych trudności, ponad 150 inwestycji było lub jest prowadzone z wykorzystaniem cyfrowego modelowania informacji o budynku.
Faktem jest też niesłabnące zainteresowanie technologią BIM; przekonanie, że są korzyści, że cyfryzacja budownictwa to konieczność i przyszłość. Zgadzam się z tymi opiniami, ale uważam, że droga do powszechności BIM jest jeszcze daleka, bardzo daleka…
Ponad 150 inwestycji było lub jest prowadzone z wykorzystaniem cyfrowego modelowania informacji o budynku
A kiedy firma pokonuje już bariery mentalne i chce wprowadzić BIM?
Wyrasta przed nią mnóstwo problemów, dla których świetną puentą jest właśnie pytanie malkontentów, po co nam to było? Trudności jest dużo – są problemy z hardware, software i ludźmi. Trzeba wypracować
odpowiednie procedury, które muszą objąć najpierw pilotażową inwestycję, a później kolejne projekty. Należy zrobić audyt gotowości firmy do BIM, inwestować w sprzęt, oprogramowanie i wiedzę pracowników. Stale! Zwykle na początku tego procesu pojawia się jednostka (zewnętrzna firma lub dedykowani pracownicy), której zadaniem jest ustandaryzowanie BIM w firmie. Bardzo pomocna, wręcz kluczowa jest strategia wciągania do współpracy przy implementacji BIM tych pracowników firmy, którzy są do tej technologii przekonani.
To z tych osób powstaje zespół Pionierów i Menadżerów BIM, którzy poprzez inwestycję pilotażową pokazują innym pracownikom korzyści z wirtualnego modelu i w ten sposób wciągają ich i kolejne działy w obszar działania BIM. Dodajmy, że ewolucja cyfrowa w firmie musi być prowadzona tak, by nie zagrozić bezpieczeństwu przedsiębiorstwa. Nie może ono stracić zdolności do prowadzenia działalności tylko dlatego, że to co działało na papierze, jest dopiero w fazie beta w wirtualnej rzeczywistości.
Wyzwaniem są kwestie finansowe. Trzeba kupić odpowiednie programy. Jedna licencja to koszt min. 10 tys. zł rocznie, w zależności od oprogramowania, a może kosztować i 30 tys. zł za jedno stanowisko. Oprogramowanie BIM to głównie domena pracowni projektowych, ale sam zakup to nie koniec wydatków. Narzędzie do niczego się nie przyda, jeśli nie dostosujemy go do specyfiki działania firmy i nie przeszkolimy pracowników. Dodajmy jednak, że nie każdy uczestnik inwestycji musi mieć płatne oprogramowanie. Często wystarczy darmowa przeglądarka (czasami oprogramowanie dostarczy generalny wykonawca lub inwestor), żeby śledzić proces inwestycji w modelu 3D – obserwować zmiany, zgłaszać uwagi i zadawać pytania.
Pojawia się też wątpliwość, czy korzystać z chmury, w której są programy i przechowywane dane? Generalnie wiele firm woli mieć oprogramowanie i wszystkie dane na swoich komputerach, obawiając się o bezpieczeństwo. Co niestety nie do końca jest prawdą, ponieważ chmura jest bezpieczniejsza od sieci lokalnej. Znowu ta nasza mentalność…
Kolejne wyzwanie to wybór oprogramowania. Jest wiele różnych programów, rozszerzeń, formatów, chociaż coraz częściej jest to oczywiste – trzeba wybierać aplikacje najlepiej współpracujące z IFC, najpopularniejszym otwartym językiem BIM, dzięki któremu przeczytamy projekt bez straty danych nawet za 10 czy 30 lat.
Przy implementacji BIM w firmie kluczowa jest strategia wciągania do współpracy tych pracowników, którzy są przekonani do tej technologii
Firma rozpoczęła proces wdrażania technologii BIM. Czy podwykonawcy są niejako zmuszani do cyfrowej rewolucji przez dominującego inwestora, zleceniodawcę?
Zazwyczaj rolę wiodącą we wprowadzaniu BIM mają: inwestor, generalny wykonawca, pracownia architektoniczna, którzy wymuszają na kolejnych interesariuszach przejście na BIM. Jest to jak najbardziej normalne – nie po to przecież inwestują czas i pieniądze w rozwój firmy, żeby od podwykonawców otrzymywać projekt niższej jakości, czyli w 2D.
Ponadto okazuje się, że biura projektowe często mogą przygotować projekt w BIM, mają oprogramowanie i praktykę, ale problemem okazuje się niska wycena prac projektowych i oczekiwanie, że projekt BIM powstanie szybciej od tego wykonanego na płasko. W takiej sytuacji bardzo trudno przygotować dobry model cyfrowy i działać w środowisku BIM. Pamiętam tylko jeden czy dwa konkursy architektoniczne, gdzie na przygotowanie takiego wirtualnego projektu zagwarantowano dodatkowe wynagrodzenie. Z perspektywy czasu wydaje mi się to drogą na skróty.
W takiej sytuacji wiele biur projektowych zaprojektuje w BIM, ale klientowi przekaże dokumentację tylko(!) w 2D, ponieważ nie chce oddawać swojej dodatkowej pracy za darmo. Mówimy tutaj o kwotach rzędu nawet kilkuset tysięcy złotych za model. Idealnie to widać, kiedy projekt został zamówiony w 2D, a wymóg BIM pojawia się dopiero w momencie zamówienia wybudowania inwestycji. Pada wtedy pytanie ze strony generalnego wykonawcy: Ile chcecie za model? Czy nie lepiej było od razu zamówić projekt w BIM i mieć na etapie budowy komplet modeli i danych? Czy to wszystko jest normalne? Nie, ale może to stan przejściowy. Czas pokaże.
Czy wymuszanie BIM jest zdrowe? W pewnym sensie tak, ponieważ jest to język korzyści. Kooperanci, współpracujący z firmą, która wdrożenie BIM ma już za sobą, w pewnym momencie dostrzegą zalety udziału w cyfrowym modelu budowy, chociażby dlatego, że dokumentacja będzie miała lepszą jakość, a wprowadzenie zmian potrwa krócej.
Wydatki, problemy, opór malkontentów. I wreszcie pojawia się korzyść z BIM…
Doświadczenie mówi mi, że model BIM daje oszczędności. Im większa inwestycja, bardziej skomplikowany projekt, tym są one większe. Pierwsza namacalna korzyść to kolizje, które zostają wykryte, gdy powstaje cyfrowy model obiektu. Są to kolizje twarde, np. konflikt w przebiegu instalacji i miękkie – błędy logistyczne w kolejności etapów budowy, zaopatrzenia. Czy zlokalizowanie błędów projektowych ma nas cieszyć? Oczywiście, że tak – przykładowo 3 tys. kolizji, które pokazuje nam aplikacja, to wręcz groźba całkowitego sparaliżowania inwestycji już na etapie budowy. A na etapie wykrycia kolizji kluczowi stają się pracownicy na nowych stanowiskach takich jak BIM Menadżer. Potrafią szybko przesiać wyniki i skierować do poprawy kluczowe błędy, co zwykle eliminuje przy okazji te mniejsze.
Cyfrowy model pokazuje braki, niedociągnięcia, umożliwia ciągły i natychmiastowy dostęp do bieżących informacji o projekcie i kosztach – to korzyść dostrzegana także przez nieprzekonanych.
Czy prawo i procedury formalne w budownictwie nadążają za BIM? Czy raczej stanowią przeszkodę? Jak Ministerstwo Rozwoju i Technologii upowszechnia BIM? Skutecznie?
Wszystkie zmiany mogłyby się dziać szybciej, gdyby nie częste zmiany personalne w ministerstwach, przez co sprawy toczą się powoli. Ale z roku na rok idziemy do przodu. Urząd Zamówień Publicznych wydał w grudniu 2022 roku opracowanie „BIM – innowacyjne podejście do zamówień publicznych w sektorze budowlanym”, uruchamiane są projekty pilotażowe, mamy Grupę Roboczą przy Ministerstwie Rozwoju i Technologii, której zadaniem jest opracowanie strategii wdrożenia BIM w Polsce. Trudne zadanie, ale jeszcze trudniejsze będzie konsekwentne wdrożenie wytycznych. Mówiliśmy też o cyfryzacji procesów administracyjnych.
Jeśliby porównać wprowadzanie BIM z wysiłkami państwa w kierunku energooszczędności budynków, to natężenie woli i środków, by intensywnie cyfryzować budownictwo jest znacznie mniejsze, niż w przypadku ograniczania strat ciepła. Dzieje się tak, gdyż korzyści z BIM nie są tak namacalne jak niższe rachunki za ogrzewanie. Dopiero upowszechnienie BIM pozwoli zdobyć odpowiednią ilość danych do porównania. Aktualnie to warunki rynku, udział dużych zachodnich i lokalnych koncernów, stosujących na co dzień BIM, są motorem rozwoju tej dziedziny w Polsce.
Czy są kadry inżynierskie przygotowane do BIM? Czy znać się na BIM to dziś prestiż, czy raczej dobry standard? Na jakim poziomie jest kształcenie? Bardzo dużo uczelni już uczy BIM.
Sama inwestycja, która ma być prowadzona w BIM, nie budzi już wielkich emocji. To nie jest coś wyjątkowego… Studia podyplomowe to jeden z wartych uwagi poziomów nauczania tej technologii. Ich popularność sprzyja rozwojowi BIM, bo okazuje się, że w firmach zaczynających wdrażać technologię cyfrową jest wielu pracowników, którzy już kształcili się w tym kierunku i są w grupie przekonanych.
Poziom wiedzy, jakość kształcenia jest kwestią otwartą. Nie ma formalnej certyfikacji osób zajmujących się BIM i bardzo dobrze, bo jest na to zdecydowanie za wcześnie. Rynek jeszcze nie wie, czego chce, a uczelnie „uczą się” uczyć BIM.
Jeśliby porównać wprowadzanie BIM z wysiłkami państwa w kierunku energooszczędności budynków, to natężenie woli i środków, by intensywnie cyfryzować budownictwo jest znacznie mniejsze
I co dalej? Czy firma, która nie wdroży technologii BIM, z czasem wypadnie z rynku? Czy duża jest presja branży i świata, by korzystać z BIM? Przyszłość to nieodwołalnie budowy ze swoim cyfrowym bratem bliźniakiem?
W Polsce od ponad dziesięciu lat obserwujemy stałe zainteresowanie tą metodyką i coraz większą świadomość tego, ile korzyści wynika z pracy w środowisku BIM, także coraz więcej inżynierów budownictwa, architektów zdobywa tę specjalizację. Z kolei państwo poprzez swoje działania określa cyfrowy kierunek budownictwa. Z drugiej strony, z roku na rok oczekujemy, że ten BIM wreszcie ruszy, że stanie się standardem dominującym w projektowaniu i prowadzeniu budowy. I ciągle widzimy to samo – mijają lata i wciąż jesteśmy na etapie przekonywania się do BIM, wdrażania, czekania na regulacje prawne. Potrzebujemy kopa, żeby cyfrowe budownictwo przyspieszyło, żebyśmy nadążali za duchem czasu. Tym kopem na pewno będzie wymóg BIM dla inwestycji o odpowiednio dużym budżecie, gdzie prawdopodobnie i tak powstanie model BIM, więc na co my czekamy?
Rozmawiał: Andrzej Papliński