Zostałam poproszona przez Redakcję o przegląd najnowszych realizacji budynków ekologicznych w Polsce. Ale im głębiej analizowałam ten temat, tym większy problem miałam z odpowiedzią na pytanie – co dokładnie mamy na myśli mówiąc o budownictwie ekologicznym. Czy chodzi nam po prostu o budynki tonące w zieleni i reklamowane jako ekologiczne przez ich deweloperów, tak jak niemal memiczny apartamentowiec Bosco Verticale z Mediolanu? Czy może raczej myślimy o domach o minimalnym zużyciu energii? A może o budynkach wykonanych z materiałów umożliwiających ich łatwą rozbiórkę oraz recykling? Czy w takiej sytuacji nie należałoby za najbardziej ekologiczne uznać szkoły i przedszkola realizowane jako budynki tymczasowe, które świadczą usługi tylko przez kilka lat, aby później można było je rozebrać i przenieść w inne miejsce? Takich potencjalnych aspektów oceny jest znacznie więcej.

Systemy certyfikacji

Jednym z narzędzi pomagających w ocenie budynków są systemy certyfikacji pod kątem ich wpływu na środowisko. Dwa najbardziej rozpowszechnione w Polsce to: brytyjski „Building Research Establishment”, znany jako BREEAM oraz amerykański „Leadership in Energy and Environmental Design“, w skrócie LEED. W ogólnym założeniu, w ramach oceny budynki otrzymują punkty za proekologiczne rozwiązania w kilkunastu kategoriach takich jak: zarządzanie, zdrowie i samopoczucie, energia, transport, woda, materiały, odpady, ekologia, zapobieganie zanieczyszczeniu środowiska i innowacje. Na koniec łączna suma punktów określa ocenę, jaką otrzymuje budynek w ramach danego systemu certyfikacji.