Ten prosty schemat postępowania jest często spotykany, zwłaszcza przy pracach typowych i niezbyt skomplikowanych. Przykładowo, firmy specjalizujące się w dociepleniach budynków mają swoje ceny usług za metr kwadratowy w określonej technologii. I – gdyby nie wymagania procedury przetargowej – ich kosztorys ofertowy składałby się z jednej pozycji.
Jednak inwestorzy, tacy jak np. Miejski Zakład Gospodarki Komunalnej, spółdzielnie mieszkaniowe lub inne jednostki administracyjno-samorządowe, muszą działać w określonym schemacie. Dlatego zaprzyjaźniony kosztorysant „za kilka złotych od pozycji” przygotuje odpowiedni kosztorys, a kwotę ustali i tak właściciel firmy, podając końcową cenę, która znajdzie się na podsumowaniu.
Nie zawsze można działać w taki sposób, więc spróbuję przedstawić metodę dojścia do właściwej kwoty na kosztorysie ofertowym. Ale wcześniej może o kosztorysie inwestorskim.
Podstawa, czyli kosztorys inwestorski
Na podstawie projektu i ustaleń wstępnych powstaje kosztorys inwestorski zgodnie z przyjętą metodą. Nie znamy przyszłego wykonawcy, nie wiemy, kiedy zacznie się przedmiotowa robota i jaka będzie sytuacja na rynku materiałów budowlanych, nie wnikamy również w niuanse sprzętowe. Jeżeli opis robót w projekcie jest porządnie przygotowany, dołączono ekspertyzę geologiczną, gdy wiemy, na jaką odległość będzie wywożona ziemia i gruz, to dobieramy właściwe normatywy z katalogów, a z dostępnej bazy cenowej wprowadzamy ceny.
Gorzej, gdy takich ustaleń nie ma. Wtedy trzeba się pofatygować na miejsce budowy, zrobić trochę zdjęć (bo pamięć zawodna), poznać lokalne uwarunkowania (odległości do żwirowni, wysypiska odpadów) i poznać wiele innych istotnych elementów mających wpływ na końcową wycenę. Zwykła kosztorysancka robota.
Czasem natrafimy na problem, gdy nie znajdziemy w bazie KNR-ów odpowiedniej pozycji. Będziemy zmuszeni „dokonać wyczynu” w postaci analizy indywidualnej (analiza własna, kalkulacja indywidualna), w której określimy charakterystyczne nakłady rzeczowe przypadające na jednostkę robót (przedmiarową lub obmiarową). Nieraz z pomocą przyjdzie analogia – z określonej tablicy katalogu dobierzemy nakłady, które pod względem charakteru i technologii robót oraz jednostki przedmiarowej kwalifikują się do wykorzystania w kalkulacji. W tych przypadkach ważne jest logiczne zredagowanie opisu pozycji, aby uniknąć zapytań, gdy już przetarg zostanie uruchomiony.
Realny kosztorys ofertowy
Biorący udział w przetargu wykonawca chce otrzymać zlecenie, które przyniesie mu zysk (przecież to sens jego działalności). Ale, aby wiedzieć, od jakiej wartości saldo będzie dodatnie, wcześniej musi wyliczyć rzeczywiste koszty realizowanej pracy i do tej kwoty doliczyć swoją marżę (narzut zysku).
Robocizna
Stawki robocizny nie trzeba ustalać na podstawie publikacji w bazach cenowych – każda firma rządzi się swoimi prawami i wynagrodzenia pracowników są jej znane. Ważniejsza jest kwestia, ile rzeczywistych nakładów, czyli roboczogodzin potrzeba na wykonanie zadania, a to już zależy od różnych czynników, poczynając od sprawności pracowników, organizacji pracy, wyposażenia w sprzęt, odległości od miejsca siedziby na plac budowy itp.
Początkujący w branży przedsiębiorca oczywiście nie dysponuje taką wiedzą. Do kosztorysu ofertowego przyjmie więc liczbę roboczogodzin z kosztorysu „wklepanego” na podstawie przedmiaru i wstawia kwotę z baz.
Doświadczony wykonawca, działający od lat, będzie wiedział, że np. docieplenie elewacji budynku zajmie mu cztery tygodnie i jego pracownicy w tym okresie „skonsumują” 45 tysięcy złotych wraz z podatkami i składkami zusowskimi. Doliczy 10% na urlopy i inne płatne nieobecności, a dzieląc tę kwotę przez wykazaną w kosztorysie liczbę roboczogodzin, uzyska właściwą wartość.
Normatywy w KNR-ach nie są do końca precyzyjne i dlatego w wielu przypadkach wykonawcy proponują swoje ceny bez podpierania się tymi opracowaniami.
Materiały
Następnie trzeba ustalić ilość i wartość koniecznych materiałów. I znowu – nie wystarczy ślepo powypełniać zestawienia, które „wypluje” nam program do kosztorysowania po wprowadzeniu przedmiaru. Mimo że normy ustalane są tam z niezbędnym zapasem (dla przykładu: na montaż 100 opraw oświetleniowych mamy aż 104 żarówki – fot. 3). I tak jest we wszystkich (prawie) tabelach KNR-ów, bo przecież zdarzają się straty w transporcie, materiały mogą zginąć, a często też nie ma możliwości ich pełnego wykorzystania (zostaje trochę farby, która nie przyda się na innej budowie, a po kilku miesiącach będzie przeterminowana, podobnie kleje, zaprawy itd.). Zatem materiały będą kupione z zapasem, a zapasy kosztują.