W części II artykułu zaproponowałem - w celu rozwiązania problemu rozliczenia finansowego ewentualnych robót dodatkowych - podzielenie przedmiotu umowy o roboty budowlane na część zdefiniowaną i część niezdefiniowaną. Osoba formułująca umowę ma wówczas dwie ścieżki dalszego postępowania.

Pierwsza z nich sprowadza się do zapisania w umowie o roboty budowlane formuły rozliczenia ryczałtowo-ilościowego dla określania wynagrodzenia za zdefiniowaną część przedmiotu umowy (tj. roboty ujęte w przedmiarze robót), z ewentualnym uwzględnieniem klauzul waloryzacyjnych, oraz określenia wszystkich zasad, na jakich nastąpi wyliczenie wynagrodzenia za część niezdefiniowaną, czyli właśnie ewentualne roboty dodatkowe.

 

Znacznie ambitniejszą wydaje się być jednak ścieżka druga, pozwalająca na uzyskanie kolejnych korzyści z sytuacji podziału przedmiotu umowy na część zdefiniowaną i niezdefiniowaną.

 

O tym, że w zakresie zamawiania robót budowlanych w sferze zamówień publicznych katalog możliwych do zastosowania racjonalnych kryteriów wyboru oferty najkorzystniejszej jest bardzo skromny, wiadomo powszechnie. Po usunięciu z ustawy zamówieniowej kryteriów podmiotowych, związanych z osobą wykonawcy (typu wiarygodność techniczna, ekonomiczna, doświadczenie realizacyjne, itp.) do dyspozycji zamawiającego zostaje kryterium ceny i ewentualnie termin (i to tylko o ile nie określono go jako warunku wymaganego, dzięki czemu można go wykorzystać do budowania rankingu ofert). Cała reszta potencjalnych kryteriów, z okresem deklarowanej w ofertach gwarancji, najczęściej nie sprawdza się w praktyce. Co więcej, w zamówieniach na roboty budowlane postawienie jako kryterium wyboru najkorzystniejszej oferty gwarancji może okazać się bardzo ryzykowne.

 

Do czego może to prowadzić, niech zilustruje przykład zaczerpnięty z mojej dawnej praktyki, kiedy byłem jednym z licznego grona arbitrów z listy Prezesa Urzędu Zamówień Publicznych (czyli czasów stosunkowo zamierzchłych, jeszcze przed powstaniem Krajowej Izby Odwoławczej). Odwołanie, które jako jeden z trójki arbitrów miałem okazję rozpatrywać, dotyczyło odrzucenia przez zamawiającego oferty na wykonanie remontów budowlanych campusów uczelnianych w jednym z dużych wojewódzkich miast Polski, o bardzo znacznym zakresie rzeczowo-ilościowym, obejmującym jednak stosunkowo mało skomplikowane roboty budowlane typu: malowanie pomieszczeń, wymiana stolarki okiennej i drzwiowej, montaż sufitów podwieszanych, roboty posadzkarskie, układanie kostki brukarskiej, remonty dachów, itp.

Jednym z kryteriów postawionych przez zamawiającego był okres deklarowanej w ofertach gwarancji, z wagą 20% (drugim kryterium była cena z wagą 80%).

Efekt okazał się opłakany, z 7 otrzymanych wówczas ofert, aż 3 okazały się w zakresie oferowanej gwarancji stosunkowo „skromne”, oferowano w nich po 25 lat gwarancji na wykonane roboty, malowania pokojów studenckich nie wyłączając. Problemem okazał się oferent deklarujący gwarancję 60-letnią. Jego oferta została przez zamawiającego odrzucona jako czyn nieuczciwej konkurencji, a wniesione do zespołu arbitrów odwołanie pozwoliło m.in. na ustalenie, że firma tego oferenta prowadzona jest jako jednoosobowa działalność gospodarcza, a jej szef i właściciel, będący jednocześnie jedynym zatrudnionym w niej na stałe pracownikiem, sam ma już 63 lata.

 

 

 

Postępowanie przed zespołem arbitrów doprowadziło do fatalnego końca, a mianowicie unieważnienia całego postępowania, czego konsekwencją było niezrealizowanie zamówienia w ogóle, jako że na nowe procedury zabrakło już czasu, a z przyczyn oczywistych zamierzone remonty można było przeprowadzić wyłącznie w okresie wakacji. Jak twierdzili złośliwi (których nigdzie nie brakuje) jeszcze raz przepisy zamówieniowe pokazały swoją skuteczność w walce o oszczędność środków publicznych, udało się zaoszczędzić całą sumę przewidzianą na planowany remont, wróciła ona co do złotówki do budżetu.

 

My jednak wróćmy od tej dygresji, jeszcze raz pokazującej brak dopasowania przepisów zamówieniowych do specyfiki budownictwa, do zasadniczego problemu rozliczania finansowego robót dodatkowych.

 

Zauważmy bowiem, że właśnie założenie, że w trakcie realizacji mogą wystąpić nieprzewidziane roboty dodatkowe, pozwala zbudować jeszcze jedno, sensowne kryterium wyboru oferty najkorzystniejszej. Może stać się nim, określona indywidualnie przez każdego z wykonawców składających oferty, wysokość stawki za roboczogodzinę pracy, jaką ten wykonawca będzie stosował przy powykonawczym kosztorysowaniu wykonanych robót dodatkowych. Oznacza to, że podobnie jak na ścieżce pierwszej, zamawiający ustalił w umowie wszystkie reguły dotyczące określenia przyszłego wynagrodzenia wykonawcy, poza jednym, czyli wysokością stawki R, której określenie pozostaje w gestii wykonawcy składającego ofertę. Stawka ta będzie jednak stanowiła drugie, obok wyliczonej w ofercie ceny wykonania zdefiniowanej (określonej w przedmiarze) części przedmiotu umowy. Zapewne współczynnik wagowy dla tego typu uzupełniającego kryterium nie powinien być wysoki (wszak nie ma pewności, czy jakiekolwiek roboty dodatkowe w rzeczywistości wystąpią), ale rząd 5÷10 % wagi przy ocenie zaproponowanej przez wykonawcę stawki R, przy 90÷95 % znaczenia ceny za realizację części zdefiniowanej, wydaje się być poziomem uzasadnionym. I jednocześnie skutecznym zabezpieczeniem przed pokutującym w środowisku wykonawców przekonaniem, że tak naprawdę przy realizacjach zlecanych w systemach przetargowych przyzwoicie zarobić daje się jedynie na robotach dodatkowych.

O ile oczywiście nie natrafi się na wykonawcę, który już po rozstrzygnięciu przetargu (nieograniczonego), w którym, ze względu na bardzo specjalistyczny zakres robót budowlanych (branża związana z telekomunikacją) złożono tylko 2 oferty, odczekał na wybór jego oferty (rzeczywiście była sporo tańsza), zgodził się następnie na przedłużenie terminu związania ofertą (wynikłe z uporu organu administracji architektoniczno-budowlanej, żądającego dołączenia do zgłoszenia zamiaru wykonania robót dokumentów znacznie powyżej poziomu przewidzianego w art. 30 ustawy Prawo budowlane), a tuż przed podpisaniem umowy wystąpił z nowymi cenami montowanego sprzętu, znacznie wyższymi od tych, jakie wpisał w swoją ofertę. Na pytanie zamawiającego, „jak tak można, przecież to niedopuszczalne” padła odpowiedź wręcz niesamowita - „no, przecież tamte ceny w ofercie były tylko po to, aby wygrać przetarg; no, chyba nikt poważny nie myślał, że po takich cenach będziemy to rzeczywiście realizować, nie jesteśmy Caritasem”.

 

Z rozliczeniem finansowym robót uzupełniających, w rozumieniu ich określenia wynikającego z art. 67 ustawy PZP, kłopot wydaje się być mniejszy.

 

Art. 67. 1. Zamawiający może udzielić zamówienia z wolnej ręki, jeżeli zachodzi co najmniej jedna z następujących okoliczności:

(...)

5) w przypadku udzielania dotychczasowemu wykonawcy usług lub robót budowlanych zamówień dodatkowych, nieobjętych zamówieniem podstawowym i nieprzekraczających łącznie 50 % wartości realizowanego zamówienia, niezbędnych do jego prawidłowego wykonania, których wykonanie stało się konieczne na skutek sytuacji niemożliwej wcześniej do przewidzenia, jeżeli: (...)
 

6) w przypadku udzielenia, w okresie 3 lat od udzielenia zamówienia podstawowego, dotychczasowemu wykonawcy usług lub robót budowlanych zamówień uzupełniających, stanowiących nie więcej niż 50 % wartości zamówienia podstawowego i polegających na powtórzeniu tego samego rodzaju zamówień.

(...)

 

Ich wykonanie nie wchodzi w żadnym przypadku w zakres rzeczowy umowy pierwotnej, a faktu tego nie zmienia w żadnym stopniu regulacja art. 32 ustawy PZP, nakazująca uwzględnianie ich wartości przy szacowaniu wartości zamówienia pierwotnego.

 

Art. 32. 1. Podstawą ustalenia wartości zamówienia jest całkowite szacunkowe wynagrodzenie wykonawcy, bez podatku od towarów i usług, ustalone przez zamawiającego z należytą starannością.

(...)

3. Jeżeli zamawiający przewiduje udzielenie zamówień uzupełniających, o których mowa w art. 67 ust. 1 pkt 6 i 7 lub art. 134 ust. 6 pkt 3 i 4, przy ustalaniu wartości zamówienia uwzględnia się wartość zamówień uzupełniających.

 

Roboty uzupełniające stanowią więc zawsze przedmiot nowej umowy, niezależnie od tego czy ich zlecanie następuje jeszcze w trakcie trwania realizacji zamówienia podstawowego lub też po jego zakończeniu. Do zawarcia takiej umowy, w której zostaną sprecyzowane właściwe dla niej zasady określenia wynagrodzenia wykonawcy robót (nie muszą one być tożsame z zasadami przyjętymi w umowie pierwotnej), w sferze nieobjętej zamówieniami publicznymi można dojść dowolną procedurą opisaną w art.art. 66 ÷ 72 Kodeksu cywilnego, natomiast w obszarze zamówień publicznych art. 67 ustawy PZP zapewnia, i to pod pewnymi koniecznymi do spełnienia warunkami, jedynie możliwość wykorzystania dla zawarcia takiej umowy prostej procedury zamówienia z wolnej ręki.

Jeśli i w ramach takiej nowej umowy przewidujemy możliwość wystąpienia nieprzewidzianych w zakresie rzeczowym zamówienia uzupełniającego robót dodatkowych, wydaje się, że w pełni możliwe jest powtórzenie w tej umowie wyżej opisanych zasad ich uwzględnienia i rozliczenia.