W marcu w Słoku k/Bełchatowa odbyły się dwa bardzo ważne spotkania kosztorysantów.
Pierwsze to - Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia Kosztorysantów Budowlanych, na którym wybrano nowe władze na kolejną kadencję. Sprawozdanie finansowe ustępującego zarządu wykazało, że udało się odbudować zasoby finansowe, nadszarpnięte „wybijaniem się na wolność”, skutkującym dwiema zmianami lokalu, a także zaopatrzeniem nowych siedzib w meble i niezbędne akcesoria komunikacyjne.
Wybrano nowy zarząd w składzie: kol.kol. Andrzej Warwas - prezes, Renata Niemczyk i Balbina Kacprzyk - wiceprezeski, Barbara Reichert - sekretarz oraz Józef Kania i Jerzy Frąckowiak - członkowie.
Użytkownicy Normy PRO szczególnie serdecznie witają kol. Barbarę Reichert redagującą od lat poczytne „Buduj z Głową”.
Gratulujemy wybranym, oczekując owocnej pracy na rzecz środowiska kosztorysanckiego!
Następnego dnia po zebraniu rozpoczęła się konferencja szkoleniowa zatytułowana: „Przygotowanie inwestycji budowlanej do realizacji w zamówieniach publicznych” z podtytułem ważnym, bo „Współdziałanie uczestników procesu inwestycyjnego”.
Referaty zasadniczo poruszały problem dręczący od lat nasze środowisko, a brzmiący WSPÓŁPRACA. Dawno minął czas, kiedy projekt powstawał w firmie zapewniającej pełną obsługę tematu pod względem projektowym i kosztowym. Obecnie niestety, każdy projekt jest „rozparcelowywany” pomiędzy odrębne firmy branżowe, bardzo często posiadające siedziby w oddalonych od siebie miastach. Ten stan rzeczy zdecydowanie wpływa na złą jakość opracowań z uwagi na brak koordynacji tak potrzebnej w procesie projektowania, a także kosztorysowania. Fruwające między pracowniami „mejle” nigdy nie zastąpią ustaleń, jakich można dokonywać w bezpośrednich spotkaniach.
Ale nie tylko braki w koordynacji mają poważny wpływ na jakość współczesnych opracowań.
Istotną sprawą są błędy w umowach o prace projektowe, co znakomicie przedstawił zebranym, stentorowm głosem dr inż. Kazimierz Staśkiewicz - Przewodniczący Rady Koordynacyjnej Biur Projektów. Jak powiedział prelegent: „wadą umów są rażące błędy prawne, co sprawia, że są one niezgodne m.in. z ustaleniami Kodeksu cywilnego”!
Inwestorzy publiczni załączają do SIWZ „wzory umów”, które de facto nie są wzorami, bowiem do nich projektanci nie mogą praktycznie wnieść żadnych uwag! Jak stwierdził dalej prelegent:
„dołączenie do SIWZ wzoru umowy, do którego druga strona nie może wnieść uwag, narusza podstawową zasadę równości obu stron w zakresie swobody przy jej zawieraniu”.
Dalej prelegent przedstawił katalog poważnych wad rzeczonych „wzorów”, jak:
- ujmowanie w jednej umowie prac przedprojektowych oraz prac projektowych,
- wadliwe określanie zakresu prac projektowych,
- nieprecyzyjne określanie zakresu tych prac,
- ustalanie nierealnych terminów na prace projektowe,
- niewspółmiernie wysokie kary umowne,
- nieprzestrzeganie praw autorskich.
Nie wszyscy także wiedzieliśmy, że prawo do nadzoru autorskiego oraz wynagrodzenia za tę czynność ma wyłącznie architekt. Pozostali niestety nie?! Co to będzie, jak klimatyzacja nie zadziała jak należy?
Powyższy referat wykazał, że przedstawione przez mgr. inż. Andrzeja Warwasa „Zadania zamawiającego w procedurze przygotowania inwestycji w zamówieniach publicznych” (a więc i obowiązki!) można niestety zaliczyć do pobożnych życzeń.
Na ciekawy sposób przedstawienia swoich spostrzeżeń wpadła mgr inż. Renata Niemczyk, w referacie: „Role i związki zamawiającego, projektanta i kosztorysanta w procesie przygotowania inwestycji oraz ich odpowiedzialność względem siebie”, angażując do części wystąpienia instrumentarium elektroniczne w zakresie obrazu i dźwięku. Referentka m.in. zwróciła uwagę, że: „żaden akt normatywny nie wymienia kosztorysanta z nazwy”.
W tej sytuacji kosztorysy powołane w ustawie Prawo zamówień publicznych (oraz znanych rozporządzeniach majowym i wrześniowym Ministra Infrastruktury) opracowują osoby o nieokreślonych kwalifikacjach.
Jak poinformowała dalej prelegentka: „od lat środowisko zwraca uwagę, że wobec zadań, które są stawiane przed nimi, powinno się mówić nie o kosztorysancie, a kosztorysancie-ekonomiście, lub zarządzającym kosztami, czy wręcz z zapożyczenia anglosaskiego managerze kosztów”.
Tu nie mogę się powstrzymać od komentarza: oby tylko „władza” nie przejęła się tym postulatem i nie postarała się o synekurę dla bezrobotnych ekonomistów, takich bez dodatku „kosztorysant”!
Powyższy problem, mając na uwadze kosztorysy a także STWiOB, opisałem przed laty w felietonie: „Inwestor powinien posiadać to, co ma zrobić nie wiadomo kto”.
Przerażenie wywołał referat mec. Piotra Stawickiego „Stosunki prawne pomiędzy zleceniodawcą, a kosztorysantem”. Przerażenie dlatego, że zorientował wielu z nas o poważnych wadach umów, które przez wiele lat zawieraliśmy, a także o skutkach prawnych jakie mogły przynieść popełnione w umowach błędy. Takim najgorszym skutkiem mogła być utrata skuteczności pozyskania wynagrodzenia za pracę!
Pan mecenas skatalogował wady, jakie napotkał w zawieranych umowach, a także zapoznał nas z terminem prawniczym „klauzula abuzywna”, który po ludzku rzecz ujmując można zaliczyć do niedozwolonych postanowień umownych. Dodał także, że jeśli w umowie znajdą się klauzule abuzywne, to uważa się je za bezskuteczne.
Wracając po tej konstatacji do referatu dr. K. Staśkiewicza, można wysnuć wniosek, że wszystkie wzory umów przekazywane nam przez inwestorów publicznych, jako zawierające klauzule abuzywne, są w zakresie niedozwolonych postanowień bezskuteczne. Ale co z tego, bo czy znajdzie się projektant, który mając na uwadze swoją przyszłość gospodarczą skorzysta z pozyskanej na konferencji wiedzy?!
Pozostałe referaty, też bardzo ciekawe, postaram się omówić przy najbliższej okazji.
W konkluzji powyższego wypada zadać pytanie: czy omawianie WSPÓŁPRACY uczestników procesu inwestycyjnego (co było podtytułem konferencji) spowoduje wreszcie owo dobre współdziałanie.
Wydaje się, że przy obecnie praktykowanym sposobie pozyskiwania realizatorów procesu projektowania i kosztorysowania, właściwa czyli dobra współpraca nie jest możliwa. Zwłaszcza przy panoszącym się w zamówieniach publicznych kryterium najniższej ceny!
Czy da się pozyskać piękny w dobrym gatunku obiekt za najniższą cenę?!
Raczej nie, bo przecież za najniższą cenę można zakupić wyłącznie importowanego rzęcha albo „malucha”, a nie nowego mercedesa!