Niejednokrotnie, czytając przepisy, które opuszczają bądź to gmach na Wiejskiej, bądź któryś z budynków resortowych, nie sposób nie odnieść wrażenia, że autorzy projektów otrzymują wynagrodzenie w prostej zależności od ilości znaków w tekście. Tak jakby sens nowej regulacji prawnej miał najwyżej drugorzędne znaczenie, podobnie jak kwestie logiki formalnej, tak przecież istotne dla konstrukcji norm prawnych. Z nowego układu przepisów częstokroć trudno wnioskować, co ma być przyjętą zasadą a co wyjątkiem od niej. Oczywiście zdarzają się miłe odstępstwa od tej zasady, wśród legislacyjnych bubli błyszczące rozsądkiem i podtrzymujące w nas podatnikach wątłe przekonanie o istnieniu zasady racjonalności ustawodawcy.
Nawiązuję tu oczywiście do zmiany art. 229 § 4 kodeksu pracy wprowadzonej na początku br.[1] W myśl nowego przepisu, nawiązując z byłym pracownikiem kolejną umowę o pracę nie będziemy musieli ponownie wykonywać profilaktycznych badań lekarskich, o ile zatrudnimy go na to samo stanowisko (lub na stanowisko o takich samych warunkach pracy) a przerwa między umowami nie będzie dłuższa niż 30 dni – do chwili przedmiotowej nowelizacji umowy musiały być nawiązywane bezpośrednio jedna po drugiej. Mimo że owe 30 dni wydają się niezbyt długim okresem, to zmiana ta zmniejszając formalne wymogi związane z zatrudnianiem pracowników, może mieć duże znaczenie dla przedsiębiorców budowlanych. Obecne koszty pracy są bowiem na tyle znaczne, że „trzymanie” ludzi w okresie między końcem jednej a początkiem drugiej budowy stanowi poważne obciążenie finansowe. Przedsiębiorcy unikając tego obciążenia w martwych okresach pozostawiają w zatrudnieniu jedynie trzon nadzoru technicznego oraz pracowników, których z uwagi na ich kwalifikacje nie warto wypuścić na rynek, bo mogą już nie wrócić. Z większością robotników zawierane są umowy na czas określony lub na czas wykonania określonej pracy. Dzięki przedmiotowej zmianie w przepisie nie będzie konieczne generowanie kosztów związanych z wysyłaniem co dwa-trzy miesiące pracowników na badania lekarskie, zwłaszcza że te związane z pracami na wysokości bywają kosztowne. Nie bez znaczenia będzie również fakt, że czasem dużo więcej trudu kosztuje pracodawcę zmuszenie pracowników, by poddali się badaniom lekarskim i złożyli do akt osobowych orzeczenie niż wniesienie opłaty za badania.
Nieodgadnione są jednak inne zamysły naszego ustawodawcy. Po chwilowym zachwycie nad jego przenikliwością znów przyjdzie nam wrócić do zwyczajowego zastanawiania się nad celowością zmian przepisów. Ta sama ustawa bowiem zmienia również przepis o obowiązku sporządzenia i wydania pracownikowi świadectwa pracy. Do tej pory pracodawca w przypadku rozwiązania umowy o pracę z pracownikiem, z którym nawiązywał kolejną umowę bezpośrednio po rozwiązaniu poprzedniej, był zobowiązany wydać pracownikowi świadectwo pracy tylko na jego żądanie. Jeśli więc z jakichś względów pracownik wykonywał w sposób ciągły prace na podstawie kilku umów, to z tych wszystkich umów dostawał jedno świadectwo pracy, oczywiście dokumentujące całe zatrudnienie. W każdej chwili pracownik mógł jednak zażądać wydania świadectwa, jeśli do czegoś było mu potrzebne. Proste, jasne i czytelne. Teraz ten przepis rozrósł się na trzy artykuły i przestał być klarowny i zrozumiały. Zmiana prawdopodobnie związana jest wyłączeniem przez ustawę o łagodzeniu skutków kryzysu stosowania art. 251 kodeksu pracy i dopuszczalnością zawierania dowolnej liczby umów na czas określony w okresie dwóch lat, nie później jednak niż do 31 grudnia 2011 roku, choć zmiana dotyczy także innych umów terminowych – umów na czas wykonywania określonej pracy – których liczby nie ograniczał żaden przepis. Jeśli zatem pracownik będzie pozostawał w zatrudnieniu u tego samego pracodawcy na podstawie umowy o pracę na okres próbny, na czas określony lub na czas wykonania określonej pracy, pracodawca będzie obowiązany wydać pracownikowi świadectwo pracy obejmujące zakończone okresy zatrudnienia na podstawie tych umów – zawartych w okresie 24 miesięcy, poczynając od zawarcia pierwszej z tych umów.
Tu zatem rodzi się pytanie, czy przepis ten należy interpretować mniej więcej tak jak brzmiał poprzedni? Czyli, aby nie było konieczności wydawania za każdym razem świadectwa pracy pomiędzy poszczególnymi umowami, nie może być ani jednego dnia przerwy w zatrudnieniu – zważywszy na niezmieniony przepis art. 97 § 1 kodeksu pracy można tak domniemywać. Ale wtedy cała zmiana przepisu wydaje się ewidentnie pozbawiona sensu. Przemawia to za odstawieniem w kąt interpretacji historyczno-systemowej i przyznaniem, że poprawka miała umożliwić wydawanie zbiorczego świadectwa pracy za poszczególne okresy zatrudnienia następujące po sobie z uwzględnieniem przerw w zatrudnieniu między poszczególnymi umowami. W zasadzie przecież po każdym okresie zatrudnienia na pisemny wniosek pracownika przedsiębiorca będzie obowiązany wydać mu świadectwo pracy, więc w żadnym razie uszczuplenie uprawnień pracownika nie nastąpi. Jaka będzie praktyka w tym zakresie dopiero czas pokaże, gdyż przepis może być stosowany do umów zawartych po jego wejściu w życie tj. po 21 marca 2011 roku. Czas już jednak pokazał, jak nieprecyzyjne mogą być przepisy i jakie buble potrafi tworzyć nasz parlament – przy tym krzywo położona glazura wydaje się nic nieznaczącym mankamentem.
Światło dzienne ujrzało niedawno również nowe rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie badań i pomiarów czynników szkodliwych[2]. Jest to jedno z tych ważniejszych rozporządzeń w szczególności dla przedsiębiorców wykorzystujących w swojej działalności maszyny lub pracujących z materiałami budowlanymi. Samo rozporządzenie nie zawiera rewolucyjnych zmian w obowiązkach związanych z prowadzeniem rejestrów czynników szkodliwych, czy w terminach wykonywania poszczególnych badań środowiska pracy. W zasadzie można się zastanawiać, dlaczego resort tylko nie zmienił obowiązującego dotychczas rozporządzenia, bo tak naprawdę merytorycznych zmian nie jest wiele, choć może to i dobrze, skoro w ten sposób treść przepisu jest należycie poukładana i spójna systemowo.
Nowy akt prawny jest zdecydowanie bardziej kazuistyczny. Poprzednio terminy wykonywania poszczególnych badań były określone zbiorczo dla wszystkich czynników szkodliwych (specjalnie wyróżniono jedynie rakotwórcze i mutagenne skracając częstotliwość pomiarów odpowiednio do 3 i 6 miesięcy). Obecnie rozporządzenie w poszczególnych paragrafach wyszczególnia osobno częstotliwości badań dla czynników chemicznych i pyłów, osobno dla czynników o charakterze mutagennym i rakotwórczym – specjalną kategorię stanowi pył zawierający azbest, osobno dla promieniowania optycznego nielaserowego, osobno dla promieniowania laserowego, szczegółowo dla promieniowania elektromagnetycznego oraz oddzielnie dla hałasu, hałasu ultradźwiękowego i drgań. Analiza tych wszystkich czasokresów odpowiednich dla poszczególnych czynników doprowadza do „bardzo zaskakujących wniosków”, otóż generalnie pomiary należy wykonywać raz na dwa lata, gdy czynnik występuje w przedziale od 0,1 do 0,5 najwyższej wartości dopuszczalnej oraz raz na rok dla przedziału powyżej 0,5 NDS i NDN. Przy substancjach mutagennych i rakotwórczych badania wykonywać należy odpowiednio co 6 miesięcy i 3 miesiące. We wszystkich przypadkach, w których stężenie lub natężenie czynnika szkodliwego w trakcie ostatnich dwóch pomiarów oscyluje poniżej wartości 0,1 NDS i NDN, przedsiębiorca może zaprzestać wykonywania pomiarów – brzmi to znajomo, tylko poprzednio był to jeden syntetyczny paragraf, obecnie jest ich kilka, a w każdym praktycznie to samo. Przyznać jednak należy, że w obecnym przepisie pojawiają się również rzeczy nowe. Resort pozwolił zaniechać wykonywania pomiarów hałasu i drgań mechanicznych, o ile ostatnie dwa pomiary wykażą wartość poniżej 0,2 NDN. Wprowadzono również czasokresy badań dla promieniowania optycznego i laserowego oraz promieniowania elektromagnetycznego z przedziału od 0 do 300 GHz oraz częstotliwości obowiązkowej analizy wskaźników mikroklimatu. Na szczęście większość przedsiębiorstw budowlanych porusza się po starych utartych ścieżkach – hałas i drgania od urządzeń, zapylenie w tym niestety rakotwórczy azbest i masy bitumiczne, sporadycznie czynniki chemiczne przy pracach malarskich, odgrzybieniowych, konserwacyjnych. A tu praktycznie zmian nie ma, no może poza wspomnianym podniesieniem wartości natężenia hałasu obligującej do wykonywania pomiarów w ogóle. Można śmiało darować sobie wnikliwą analizę tego przepisu, wygląda, co prawda, dużo obszerniej w porównaniu ze starszą wersją, jednak treściowo to nihil novi.
Zmianę przepisów o badaniach lekarskich można przyrównać zatem do monsunu niosącego ze sobą życiodajną wilgoć, odświeżenie po suchych miesiącach pełnych formalnych nieżyciowych wymagań.
Nowelizacja rozporządzenia o czynnikach szkodliwych to zimny syberyjski buran – wiele nie zmienia w życiu, ale pojawia się regularnie i zawsze trzeba być przygotowanym na jego nadejście.
Zamieszanie ze świadectwami pracy natomiast przypomina pustynny hamsin niosący tysiące drobin pyłu, dokuczliwy, dezorganizujący życie, po którym zawsze trzeba posprzątać.
Miejmy więc nadzieję, że kolejny powiew znad Wiejskiej nie będzie równie destrukcyjny co malezyjski orkan.
[1] – Ustawa z dnia 5 stycznia 2011 r. o zmianie ustawy – Kodeks pracy (Dz.U. nr 36, poz.181)
[2] – Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 2 lutego 2011 r. w sprawie badań i pomiarów czynników szkodliwych dla zdrowia w środowisku pracy (Dz.U. nr 33, poz.166)