Patrząc za okno mamy niestety wrażenie, że jest jeszcze bardzo daleko*, choć jej zwiastuny można zobaczyć już na każdym kroku. Ptaki, wysokie słońce i niemrawo wchodzący na place budów robotnicy. Niewielka liczba pracowników, których da się objąć jednym spojrzeniem, pozwala na bezpośredni nad nimi nadzór; daje możliwość natychmiastowej interwencji w sytuacjach wystąpienia zagrożenia czy to ze strony samych pracowników, czy też z innych źródeł. Gdy zatem wiosna przyjdzie naprawdę i place budów zaroją się od robotników, w każdej firmie potrzebna będzie dobra organizacja – może nie taka jak w mrowisku, ale przynajmniej przyzwoita.
Energetycy ukuli teorię, według której wypadki zdarzają się tam, gdzie prąd w instalacji jest, choć go być nie powinno albo tam, gdzie prądu nie ma, choć być powinien. Zasadę tę - z lekka zmodyfikowaną - można również zastosować do pracowników budowlanych – ludzie ulegają wypadkom, bo znajdują się w miejscach, w których być nie powinni albo nie ma ich tam, gdzie być powinni. Rzecz jasna, właściwa organizacja pracy nie zapobiegnie wszystkim zdarzeniom wypadkowym, gdyż nawet dobrze wyszkolony, prawidłowo ustawiony na stanowisku pracy i objęty należytym nadzorem robotnik może doprowadzić do sytuacji wypadkogennej, jeśli przestanie myśleć i podda się rutynie. Warto więc indywidualnym wyborom i decyzjom pracowników pozostawić jak najmniej miejsca, a wprowadzić jak najwięcej dobrej organizacji pracy. To właśnie należyta organizacja procesu budowlanego jest tą sferą, w której my jako przedsiębiorcy mamy możliwość najskuteczniej przeciwdziałać zagrożeniom wypadkowym.
Po pierwsze zatem – Plan BIOZ.
Im większa inwestycja i im więcej podmiotów równolegle pracujących na tym samym placu budowy, tym większe jego znaczenie i waga. Określenie w planie kolejności realizacji poszczególnych obiektów i instalacji pozwala ściśle wyznaczyć czas i miejsce pracy konkretnego podmiotu i zatrudnionych w nim pracowników, a także daje szansę poukładania pracy tak, by wszyscy przedsiębiorcy zaangażowani na budowie mogli wykonać zakontraktowaną pracę bez wchodzenia innym w drogę, a więc bezpiecznie i, co najważniejsze, bez zbędnych kosztownych przestojów. Określenie w planie miejsc i elementów zagospodarowania terenu, które mogą stwarzać zagrożenie bezpieczeństwa i zdrowia ludzi daje możliwość wyłączenia z góry obszarów, w których poruszanie się pracowników będzie całkowicie lub czasowo zakazane. Samo oznakowanie nie zawsze przynosi spodziewane efekty z uwagi na „zawsze wiedzących lepiej racjonalizatorów pracy”; czasem skuteczniej jest z góry zamknąć niebezpieczny obszar. Plan BIOZ powinien również zawierać pełną informację o spodziewanych zagrożeniach, które mogą wystąpić podczas realizacji robót budowlanych, określając ich skalę i rodzaje oraz miejsce i czas ich wystąpienia, a także stricte techniczno-organizacyjne dane dotyczące rozmieszczenia terenów produkcji pomocniczej, rozwiązań w zakresie komunikacji i transportu na potrzeby budowy, lokalizacji pomieszczeń higieniczno-sanitarnych i pomocniczych.
Plan jest jednocześnie podstawą do opracowania drugiej „rzeczy” niezmiernie istotnej od strony organizacyjnej…
– Instrukcji bezpiecznego wykonywania poszczególnych prac i ustalenia sposobu prowadzenia instruktażu pracowników przed przystąpieniem do realizacji robót.
Rzecz jasna, w dużej mierze mogą to być standardowe instrukcje, gdyż większość robót budowlanych charakteryzuje się pewną powtarzalnością – praca na wysokości jest podobna w różnych robotach wysokościowych; prace w tunelach i kanałach, choć nadal należą do prac o szczególnym zagrożeniu dla zdrowia i życia pracownika, generalnie nie odbiegają zasadniczo od siebie w zakresie sposobu ich wykonywania i poszczególnych form zabezpieczania pracowników. Trudniej jednak sobie wyobrazić adaptowanie ogólnych instrukcji do wykonywania konkretnych robót w wykopach, w działających zakładach pracy, w pobliżu przewodów linii elektroenergetycznych i linii kolejowych, gdyż tam sposób wykonywania pracy determinują warunki miejsca jej wykonywania. W tych przypadkach zatem należy napisać procedurę „pod daną budowę”. Każda instrukcja oprócz sposobu wykonywania pracy powinna również zawierać zasady postępowania w przypadku wystąpienia zagrożenia oraz informacje o rodzajach i zakresie stosowania przez pracowników środków ochrony indywidualnej, zabezpieczających przed skutkami zagrożeń. Musi także określać zasady sprawowania (przez wyznaczone w tym celu osoby) bezpośredniego nadzoru nad pracami szczególnie niebezpiecznymi. Nie czarujmy się – to, że mamy naprawdę porządny plan BIOZ oraz przyzwoitą instrukcję nie oznacza jeszcze, że nasi pracownicy będą się do niej stosować…
Nadzór – ten trzeci element należytej organizacji jest konieczny, jest niezbędny, jest niezastąpiony.
Przykładów fatalnych skutków jego braku jest wiele.
Przykładowo: zarządzono demontaż szalunków systemowych zgodnie z Planem BIOZ; pracownik został zapoznany ze stosownymi instrukcjami i wszystko pewnie skończyłoby się jak co dzień, gdyby nie to, że pracownik ułatwił sobie pracę rozkręcając wszystkie śruby spinające dwie naprzeciwległe płyty szalunku, zanim wszedł zaczepić całą płytę do zawiesia żurawia. Przy okazji „zapomniał” podeprzeć ścianę płyty odpowiednim wspornikiem. Gdzie był w tym czasie nadzór nie wiadomo; na pewno pojawił się wtedy, kiedy trzeba było wyciągać spod płyty pracownika nadzianego na śruby wystające z płyt szalunkowych.
Gdy nienależyty nadzór zejdzie się przypadkiem z brakiem przeszkolenia pracowników albo zbyt „ogólną” instrukcją wykonywania danej pracy, może dojść nie tylko do wypadku, ale również do katastrofy budowlanej.
Innym razem pozostawieni sami sobie pracownicy demontowali rusztowanie, przy czym instrukcja bezpiecznego wykonywania tej pracy pojechała razem z nadzorującym pracę na inną budowę w mieście. Brak nadzoru i brak instrukcji skutkował tym, że praktycznie cała obsada tej budowy poszła na zwolnienia lekarskie kurować złamania i stłuczenia. Rzecz jasna, można było liczyć na rozsądek i doświadczenie pracowników, ale nawet oni musieli mieć źródło, z którego mogliby czerpać wiedzę na temat procedury rozbiórki tego akurat rusztowania. Nie wiadomo, czy obecność tej instrukcji pozwoliłaby na uniknięcie wypadku; być może nie, gdyż pracownicy sami z siebie nie są skorzy do czytania tak zajmujących lektur w czasie pracy, ale może kierujący pracownikami w sytuacji wątpliwej sięgnąłby do jej treści?
Z najgorszą jednak sytuacją mamy do czynienia tam, gdzie wszystkie elementy właściwej organizacji pracy szwankują jeden za drugim. Przykład? Zawalenie się szalunków stropowych na budowie pewnego marketu. Plan BIOZ nie przewidywał transportu elementów szalunku stropowego na poziom jego konstruowania za pomocą żurawia; trudno powiedzieć, co prawda, jak sobie autorzy tego planu wyobrażali wciąganie na wysokość około 6 metrów ciężkich płyt szalunkowych i łączników, ale Plan milczał w tej sprawie niczym poseł przed komisją śledczą. Instrukcja bezpiecznego wykonywania szalunku podawała dopuszczalne obciążenie należycie zakotwionych i stężonych płyt szalunkowych – obciążenie masą betonu na metr kwadratowy, nie dawała jednak odpowiedzi na to, czy w ogóle można na budowanej płaszczyźnie szalunku gromadzić jego niewykorzystane jeszcze elementy, a jeśli już, to w jakiej ilości, by nie spowodowało to rozchwiania konstrukcji. Nie było również nadzoru, który może by w jakiś sposób zareagował widząc pracownika innej firmy, który w ramach samopomocy cierpliwie za pomocą żurawia ustawiał kolejne palety z elementami szalunku na tworzonej pod wylewkę płaszczyźnie. Efekt – płaszczyzna szalunku stropowego, wyrwawszy kotwy na ścianach, łagodnie złożyła się w stronę jednej ze ścian częściowo ją rozbijając. Na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych; tylko złamania, utrata jednego oka i ciężkie odszkodowanie za straty w sprzęcie i konstrukcji budynku. A na koniec okazało się, że spod zawalonej płaszczyzny szalunku o pomoc woła dwóch pracowników firmy, którzy korzystając z nieobecności kierownika odsypiali braki w nocnym wypoczynku. Uznali widać, że za rozpiętą w wejściu do hali biało-czerwoną taśmą będą bezpieczni od „zła wszelkiego”.
Jak widać na nieprzemyślaną kreatywność ludzką nie ma skutecznego remedium. Można jednak w znacznym stopniu wyłączyć możliwość „samodzielnego” działania pracownika poprzez właściwe zorganizowanie mu pracy – porządne i dokładne opracowanie procedur wykonywania zadań, zaznajomienie z nimi pracownika, a na końcu dopilnowanie, by ich przestrzegał. Dopóki śnieg na ziemi i mróz w powietrzu jest czas, by wszystkie te organizacyjne rzeczy dopracować.
* - pisane 15 kwietnia 2013 r.