W ostatnich latach trudno mówić o tym, że zima stanowi naturalny czas odpoczynku dla budowlańców. Po pierwsze – znaczny postęp technologiczny pozwala prowadzić prace z materiałami budowlanymi w temperaturach znacznie poniżej zera. Po drugie – same zimy są jakby bardziej przyjazne, łagodniejsze, w każdym razie śnieg nie leży przez pełne trzy miesiące w roku, a nawet jeśli spadnie go dość dużo, to ma to charakter jednorazowy i nie dosypuje go codziennie z nieubłaganą regularnością. Także krótki dzień nie jest przeszkodą. Nowoczesne lampy dają rozproszone światło bez męczących i szkodliwych dla jakości pracy półcieni. W zasadzie nic tylko skakać ze szczęścia, jakie stało się naszym udziałem…
Jednak w każdej beczce miodu jest i łyżka dziegciu – żywiołowy i nieprzewidywalny „czynnik ludzki”. Nie ma bowiem w budownictwie gorszej pracy niż praca w zimie na rusztowaniu; nie dość, że chłodząca „do szpiku kości”, to jeszcze podwójnie niebezpieczna. Zimno nie tylko powoduje zwolnienie motoryki pracownika, ale również niekorzystnie wpływa na jego postrzeganie otoczenia i ocenę sytuacji. A grawitacja jest – w warunkach ziemskich – bezwzględna, zarówno dla tych których sprowadza na złą drogę na sam dół, jak i dla tych którym ściąga niespodziewany problem na głowę. Dlatego tak ważne jest przygotowanie nie tylko samych stanowisk pracy, ale także pracowników. Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Gospodarki z dnia 20 września 2001 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas eksploatacji maszyn i innych urządzeń technicznych do robót ziemnych, budowlanych i drogowych (Dz.U. z 2001 roku Nr 118, poz. 1263) przed rozpoczęciem robót na rusztowaniu osoba nadzorująca informuje pracowników o zasadach bezpiecznego wykonywania pracy i stosowanych sygnałach ostrzegawczych. Konieczność jakby dodatkowego przeszkolenia pracujących ponad zwykły instruktaż BHP w sytuacji pracy na rusztowaniu pojawia się także w innych przepisach, nie jest to dziwne, gdyż świadomość zagrożenia i znajomość zasad ochrony przed nim to jedna z kluczowych i najważniejszych rzeczy w procesie pracy chroniących pracowników przed wypadkami. A wypadki na rusztowaniach bywają śmiertelnie niebezpieczne.
Dlatego też kilka lat temu przepisy, zaliczając rusztowania do tzw. „maszyn roboczych”, w konsekwencji wprowadziły wprost obowiązek posiadania specjalnych kwalifikacji dla osób wykonujących montaż rusztowań (metalowych). Montażysta rusztowań powinien zostać poddany stosownemu szkoleniu zakończonemu egzaminem w formie sprawdzianu przed komisją powołaną przez Instytut Mechanizacji Budownictwa i Górnictwa Skalnego w Warszawie. Nagrodą za uzyskanie pozytywnego wyniku egzaminu jest stosowne świadectwo i odpowiedni wpis do książki operatora maszyny. Dopiero zespół złożony z pracowników posiadających przedmiotowe uprawnienia może przystąpić do ustawiania rusztowania. Oczywiście żaden papier nawet z samej Warszawy nie oznacza, że pracownicy mogą sobie hasać po rurach i pomostach jak młode muflony. Każdy z nich pracując na rusztowaniu musi bezwzględnie stosować wszystkie środki chroniące przed upadkiem z wysokości (szelki bezpieczeństwa z linką przymocowaną do stałych elementów konstrukcji) oraz hełmy ochronne. Przepisy, a także i zdrowy rozsądek, zabraniają definitywnie montażu i rozbiórki rusztowań podczas mgły i o zmroku bez dostatecznego oświetlenia, jak również przy złych warunkach pogodowych (takich jak opady deszczu, śniegu, występowanie gołoledzi, podczas burzy i silnego wiatru przekraczającego 10 m/s).
Istotą dobrego ustawienia rusztowania jest zapewnienie odpowiedniej stabilności oraz wytrzymałości na obciążenia. Pamiętać trzeba, że nawet doskonale zaprojektowany i wykonany układ kotew i stężeń nie spełni swojego przeznaczenia, jeśli samo rusztowanie zostanie źle posadowione, co niewątpliwie będzie miało miejsce w przypadku podkładania pod jego stopki wszelkiego rodzaju kawałków cegieł, betonowych bloczków oraz połamanych desek. Ze stabilnością rusztowania związany jest także wymóg wyprofilowania podłoża w taki sposób, aby umożliwić odprowadzenie wód opadowych.
Przy konstrukcjach systemowych wytrzymałość rusztowania jest obliczana przy pełnym jego uzbrojeniu we wszystkie dodatkowe bariery, słupki, listwy itp. które pełniąc funkcje ochronne dodatkowo pozwalają właściwie je stężyć. Po zmontowaniu i odpowiednim zakotwieniu konstrukcja musi zostać przez kierownika budowy lub inną uprawnioną osobę sprawdzona w czasie dokonywanego (przed rozpoczęciem użytkowania!) odbioru technicznego, a czynność ta powinna zostać potwierdzona stosownym wpisem w dzienniku budowy lub sporządzeniem protokołu odbioru technicznego z wymienieniem danych firmy lub osób montujących rusztowanie. Jest to ważne, gdyż w naszym kraju często dochodzi do nieautoryzowanych poprawek w konstrukcjach systemowych i projektowanych rusztowań, choć przepisy i dokumentacja techniczna wyraźnie tego zakazują. Jesteśmy bowiem mistrzami w dorabianiu elementów i usprawnień, poprawianiu projektu rusztowania, czy tworzeniu nieprzewidzianych przez instrukcję dodatkowych rozwiązań konstrukcyjnych. Oczywiście każda firma, która wykonuje konkretną pracę z użyciem rusztowania może swobodnie budować wszelakie potrzebne hybrydy, musi mieć jednak do tego projekt. Minister Infrastruktury (przynajmniej tak się wtedy nazywał) w rozporządzeniu z dnia 6 lutego 2003 r. w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas wykonywania robót budowlanych (Dz.U. z 2003 r. Nr 47, poz. 401) podzielił typy rusztowań na robocze, ochronne i systemowe. To rozróżnienie jest istotne, gdyż rusztowania systemowe rządzą się pewnymi odrębnymi prawami niż pozostałe, wymiary ich siatki konstrukcyjnej są narzucone przez wymiary elementów, z jakich je zbudowano. Dlatego też rusztowania te, w przeciwieństwie do innych typów, nie wymagają projektu indywidualnego – stawia się je tylko w oparciu o dokumentację producenta (instrukcję), natomiast każda zmiana w stosunku do tej siatki wymaga już sporządzenia projektu.
Zarówno projekt jak i postanowienia instrukcji powinny kierować się zasadą priorytetu zastosowania środków ochrony zbiorowej takich jak bariery, strefy niebezpieczne, daszki ochronne, nad środkami ochrony indywidualnej, które można stosować jako drugorzędne zabezpieczenie – w tych miejscach, w których ochron zbiorowych nie ma (rozporządzenie Ministra Gospodarki z dnia 30 października 2002 r. w sprawie minimalnych wymagań dotyczących bezpieczeństwa i higieny pracy w zakresie użytkowania maszyn przez pracowników podczas pracy (Dz.U. z 2002 r. Nr 191, poz. 1596 ze zmianami)).
Zatem bezwzględnie już na etapie wznoszenia rusztowania kierujący pracami musi na poziomie „0” wyznaczyć strefę niebezpieczną nie mniejszą niż 6 metrów liczoną w płaszczyźnie od obrysu rusztowania. Musi także zapewnić, by wszystkie robocze części posiadały bariery ochronne na wysokości 1,1 metra od poziomu pomostu (dla rusztowań systemowych dopuszczalne na wys. 1 m). Przy pomostach powinny być zamontowane jeszcze deski krawężnikowe o wysokości 0,15 metra, a przestrzeń między barierą a deską (zwaną często bortnicą) musi być zabezpieczona tak, aby wykluczyć ryzyko przypadkowego wyśliźnięcia się pracownika pod poręczą – zazwyczaj jest to tzw. bariera pośrednia, chociaż coraz częściej spotyka się rusztowania systemowe posiadające już dwie barierki pośrednie. Wokół przedmiotowej deski krawężnikowej rozgorzał mały spór. Otóż przepisy wspomnianego wyżej rozporządzenia(w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy podczas wykonywania robót budowlanych) w § 112 stanowią, że rusztowania powinny posiadać poręcz ochronną, a więc barierkę na wysokości 1,1 metra, podczas gdy pozostałe przepisy tego aktu do zabezpieczeń stanowisk pracy przed upadkiem z wysokości wskazują, że należy stosować balustrady, które definiuje § 15 ust. 2 jako składające się z deski krawężnikowej o wysokości 0,15 m i poręczy ochronnej umieszczonej na wysokości 1,1 m wraz z wypełnieniem pomiędzy nimi. Doświadczenie życiowe wskazuje jednak, że bortnica nie tylko doskonale blokuje nogi pracownika na pomoście, by nie wyślizgnęły się poza obrys pomostu roboczego, ale też zapobiega spadaniu pozostawionych na stanowisku pracy narzędzi. Niestety siatka ochronna zazwyczaj zakładana jest tylko po to, by zapobiec spadaniu przedmiotów na dół i nie jest przymocowana do poszczególnych kondygnacji rusztowania, przez co wszystko praktycznie spada na poziom „zero”. Zazwyczaj stosuje się lekkie, delikatne siatki, które nie będą w stanie utrzymać należycie odżywionego pracownika w fazie lotu...
Dlatego deska krawężnikowa złym pomysłem nie jest… zwłaszcza w zimie, bo nawet wyeliminowanie technicznych niedogodności spowodowanych warunkami zimowej aury nadal nie zabezpiecza przed nieprzewidywalnymi skutkami działania „czynnika ludzkiego”. Pamiętajmy, że niska temperatura, deszcz, przenikający wszystko zimny wiatr, krótki dzień i panujący często półmrok zdecydowanie ujemnie wpływają na percepcję pracujących. Nawet najlepiej wyszkolonego człowieka ograniczają zgrabiałe dłonie i zwolnione myśli. Trzeba dać mu gorący posiłek i możliwość ogrzania się i dwa razy częściej sprawdzać zachowanie procedur bezpieczeństwa.