Po co nam centra przesiadkowe?
Choć wszystkie duże miasta w Polsce przez ostatnie dekady niezwykle się rozrosły, statystyki pokazują, że od pocz. XXI w. obserwujemy niewielką przewagę ilości mieszkańców wyprowadzających się z miast, nad tymi którzy do nich się przeprowadzają. Wiele osób opuszczających miasta decyduje się przeprowadzić z wielorodzinnych bloków do innych rodzajów zabudowy – domów jednorodzinnych, szeregowych czy nawet niewielkich budynków wielorodzinnych, które są lokalizowane w okolicznych miasteczkach i wsiach.
Jednocześnie po przeprowadzce byli mieszkańcy wciąż pozostają związani ze swoimi miejscami pracy lub nauki, do których muszą dojeżdżać. W innych krajach Europy jak Niemcy czy Holandia, codzienne dojazdy po 20 km czy nawet 50 km w jedną stronę są czymś powszechnym. Jest to możliwe dzięki ściśle regulowanemu planowaniu miejskiemu oraz bardzo dobrze rozwiniętej komunikacji publicznej, w dużej mierze opierającej się na sieci kolejowej.
Niestety, pod tym względem u nas nie jest tak dobrze. Lata 90. i pocz. XXI w. przyniosły likwidację wielu nierentownych lokalnych połączeń kolejowych, które tylko w niewielkim stopniu udało się zastąpić komunikacją autobusową, w dużej mierze prywatną. Dla wielu osób mieszkających poza miastami koniecznością stało się posiadanie auta lub dojazdy grupowe. Dziś Polska to kraj o jednym z najwyższych w Europie współczynników ilości aut na gospodarstwo domowe. Jednocześnie ukazało to pewną boleśnie prostą zależność – choć dziś wszystkich nas stać na posiadanie auta, to niestety po prostu fizycznie nie zmieścimy się na drogach. Takie miasta jak Kraków, Łódź czy Warszawa zajmują bardzo wysokie pozycje w rankingach najbardziej zakorkowanych miast na świecie.
Powoli, zarówno na poziomie władz lokalnych, jak i centralnych, oczywista staje się konieczność rozbudowy lokalnych połączeń kolejowych i zachęcenie do dojeżdżania do centrów miast pociągami, a nie samochodami. Niestety rozbudowa infrastruktury kolejowej to długofalowy i kosztowny proces, w którym skoordynować swoje działania muszą liczni uczestnicy – PKP odpowiedzialne za linie i dworce kolejowe, władze lokalne – za otoczenie dworców, oraz władze centralne które muszą dofinansować wszelkie tego typu projekty ze względu na koszty przekraczające budżety władz lokalnych.
Solec Kujawski, Katowice Zawodzie i Sądowa, Gliwice, Ostrów Wielkopolski – to tylko kilka przykładów już zrealizowanych lub będących na ukończeniu stacji przesiadkowych umożliwiających zostawienie auta lub roweru i pojechanie dalej autobusem lub pociągiem. W Świnoujściu powstać ma centrum przesiadkowe, które zintegruje także transport promowy. I choć czasem efekt końcowy nie zachwyca swoją architekturą, obiekty te zdecydowanie poprawiają komfort codziennych podróży.
Niemal wszystkie duże miasta w Polsce przeszły już modernizacje dworców kolejowych, a komunikacja miejska działa naprawdę wydajnie. Dużo większym wyzwaniem niż komfortowy dojazd pociągiem do centrum miasta, pozostaje dostanie się do niego na obrzeżach miast. Stacje kolejowe zlokalizowane gdzieś w polach, nieczynne budynki historycznych dworców oraz brak parkingów, to wszystko czynniki, które wciąż zniechęcają do codziennego korzystania z regionalnych połączeń kolejowych.
Na szczęście pojawiają się pierwsze przykłady ambitnych projektów centr przesiadkowych, w których realizację postanowiły zainwestować lokalne władze. Chcą w ten sposób nie tylko ułatwić mieszkańcom codzienne dojazdy, ale też wykorzystać te projekty do stworzenia nowych przestrzeni publicznych w miejscowościach, które wciąż charakteryzują się układami urbanistycznymi typowymi dla wsi, choć rolników prawie już w nich nie ma.