ANDRZEJ PAPLIŃSKI: Wykorzystanie paliw kopalnych ze względu na wpływ na środowisko musi być ograniczane. Zasoby węglowodorów wyczerpują się. Stąd pytanie, czy zabraknie energii? Czy zdążymy przejść na nową czystą energię – dla państwa, gospodarki i dla domu?
JANUSZ STAROŚCIK: Jeśli myślimy o energii elektrycznej produkowanej ze źródeł odnawialnych, to może jej zabraknąć. Na obecnym poziomie technologicznym nie ma możliwości zapewnienia dostaw energii w okresach największego zapotrzebowania. Nie zawsze świeci słońce lub wieje wiatr – te źródła są po prostu niestabilne.
Do tego, obecnie dostępna sieć energetyczna, bez rozbudowy i modernizacji, nie jest w stanie przyjąć i rozdystrybuować takiej ilości energii elektrycznej, by wszystko było „na prąd”.
W Polsce nie ma potrzebnych mocy wytwórczych, żeby pokryć szybko wzrastające zapotrzebowanie na energię elektryczną, nawet przy coraz szerszym działaniu na rzecz zwiększania efektywności energetycznej budynków. Pozostaje też pytanie, jakie alternatywne paliwo zapewni stabilne wytwarzanie energii elektrycznej niezależne od pogody, pory roku i dnia, w miejsce koniecznego zamykania elektrowni węglowych, a w przyszłości także tych zasilanych gazem ziemnym? W Niemczech wyłącza się ostatnio nawet elektrownie atomowe.
A u nas buduje…
Wojna w Ukrainie pokazuje, jak łatwo uszkodzić elektrownię konwencjonalną oraz jak bezbronna i niebezpieczna może stać się elektrownia atomowa. Jeśli chodzi o Polskę, zagrożenie atomem w przypadku awarii jest bardzo duże, ponieważ jesteśmy krajem o gęstym zaludnieniu. Nie mamy też własnych źródeł uranu, a więc paliwo trzeba będzie importować, co na pewno nie zwiększa naszego bezpieczeństwa. Jest też kwestia odpadów, które trzeba gdzieś składować, a więc i kosztów. Wielkim wydatkiem jest sama budowa elektrowni atomowej. Dopiero na końcu tej listy są korzyści ekonomiczne – kiedy elektrownia już pracuje, koszt uzyskania energii jest bardzo niski. Tyle że dla Polski taka perspektywa jest jeszcze bardzo odległa – może za 10-20 lat. A co wcześniej?
Nim do tego przejdziemy, pytanie o politykę Unii Europejskiej. Zabronią instalować kotły gazowe? Nie będzie można produkować samochodów z silnikami spalinowymi? Bez wyjaśnienia istoty sprawy, nie brzmi to dobrze…
W Unii obserwujemy dużą nerwowość od czasu agresji Rosji na Ukrainę. Widać też wyścig lobbystów promujących swoje technologie kosztem innych. Efektem tego są różne nieprzemyślane decyzje albo brak czytelnego przekazu w przestrzeni publicznej. Była więc kampania antygazowa – chciano gaz ziemny, podobnie jak węgiel, wykluczyć z listy akceptowanych paliw, z powodu konieczności importu z Rosji, ale też z powodu CO2, pomimo uznania go jako paliwa czystego – przejściowego podczas przechodzenia od wykorzystania węgla w energetyce do uzyskania całkowitego pokrycia zapotrzebowania z OZE. Okazało się, że dostawy można szybko zdywersyfikować, zapełniły się magazyny w Europie, a spekulacyjne ceny spadły poniżej poziomu z 2021 roku, co oznacza, że ogrzewanie gazem teoretycznie może być tanie.
W maju 2022 roku ogłoszono Pakiet REPowerEU – plan szybkiego ograniczenia zależności od rosyjskich paliw kopalnych i szybkiej transformacji ekologicznej. Komisja Europejska wskazała w nim nie tylko ogólny kierunek transformacji, lecz także konkretną grupę urządzeń, które chce promować – przyszłość to pompy ciepła. Podobnie było w 2020 roku przy ogłoszeniu tzw. Zielonego Ładu. W dokumencie znalazł się też zapis o ograniczeniu użytkowania kotłów gazowych w nowo budowanych budynkach od 2030 r. A od 2027 r. państwa członkowskie UE nie będą mogły udzielać dotacji na instalowanie kotłów gazowych.
Zabrakło precyzyjnej informacji co do brzmienia tych zapisów i w Polsce rozpowszechniło się przekonanie, że Unia „zakaże” użytkowania kotłów gazowych. Tymczasem w dyrektywie wyraźnie mówi się o możliwości instalowania kotłów gazowych w układach hybrydowych, a więc tam, gdzie kocioł będzie wspomaganiem dla innego źródło ciepła wykorzystującego OZE, np. dla pompy ciepła, czy instalacji kolektorów słonecznych.
Pompa ciepła to oczywiście świetne rozwiązanie techniczne, bo urządzenie pobierając 1 jednostkę energii produkuje średnio 3-4 razy więc ciepła niż zwykły kocioł elektryczny. Ale pompa ciepła jest też urządzeniem bardzo wymagającym, musi być dobrze dobrana, wymaga niskoenergetycznych budynków, nie toleruje błędów. Zły dobór, sprawia, że właściciel budynku nie uzyskuje oczekiwanej korzyści. Wszyscy ogrzewają domy pompami ciepła? Jak, skoro większość starszych domów nie spełnia standardów izolacyjności cieplnej.
Zapowiedź rezygnacji z silników spalinowych to decyzja, która wywołuje niepokój społeczeństwa, bo przecież transformacja energetyczna dotyczy nie tylko środowiska, ale też gospodarki i codziennego życia ludzi. Tego typu zmiany powinny być nie nakazowe, lecz pozytywne – poprzez pokazywanie i wspieranie dotacjami nowych rozwiązań. Elektryczne samochody to jedna możliwość, a druga – bardzo udana – to samochody z napędem wodorowym. Były już w niektórych krajach dostępne stacje ładowania samochodów napędzanych ogniwem wodorowym, ale zwyciężyło lobby pojazdów elektrycznych.
Samochody elektryczne w dalszym ciągu są drogie. To dobre rozwiązanie do wykorzystania w mieście, ale nie do końca sprawdzają się na długich trasach…. Nie są też dopracowane szczegóły techniczne, które różnią je w eksploatacji i później kasacji od tradycyjnych pojazdów. Koszty środowiskowe produkcji i utylizacji samochodów elektrycznych są bardzo wysokie.
Zbyt szybkie niezrozumiałe decyzje rodzą eurosceptyków, a słuszne założenia transformacji energetycznej – która jest koniecznością i od której nie ma odwrotu – mogą w wyniku nieprzemyślanych do końca działań zostać zanegowane przez społeczeństwa.
Wróćmy więc do kwestii czystej energii. Jak rozsądnie planować energetykę zasilaną energią odnawialną?
Kluczowymi słowami są: dywersyfikacja źródeł energii, energetyka rozproszona, energetyka obywatelska. Energetyka rozproszona to jak najwięcej źródeł energii: z wiatru, słońca, biomasy, kogeneracji biogazowej, każdego nośnika dostępnego na miejscu. Gaz ziemny, na szczęście już nie rosyjski, powinien być zastępowany gazami zielonymi, czyli tzw. zdekarbonizowanymi. Należy zmienić też podejście do różnorodności technologii OZE, które nie konkurują ze sobą, a doskonale się uzupełniają. W dzień świeci słońce – działają panele fotowoltaiczne, wiatr napędza turbiny wiatrowe, szczególnie wieczorem i w nocy. A w pochmurny i bezwietrzny dzień energię dostarczają instalacje biogazowe, czy wykorzystujące biomasę. Podobnie różne pory roku – w lecie, na wiosnę i wczesną jesienią mamy dużo promieniowania słonecznego, a w okresie późnej jesieni i zimą często wieje wiatr. Urządzenia do wytwarzania energii elektrycznej czy ciepła, można łączyć w instalacje hybrydowe, zaczynając od hybrydowej pompy ciepła oferowanej przez producentów urządzeń grzewczych.
W niedalekiej przyszłości kotły gazowe mają być przystosowane do spalania mieszanki zielonych gazów.
Już obecnie, kondensacyjne kotły gazowe mogą być bez żadnych przeróbek opalane biometanem, czy zasilane mieszanką gazu zawierającą do 20% wodoru. Wykorzystanie ogniw paliwowych i kogeneracja też z pewnością w przyszłości będą miały ekonomiczny sens. W Polsce geotermia do ogrzewania opłaca się, ale tylko w nielicznych regionach kraju, raczej nie do wytwarzania energii elektrycznej, ale np. w Islandii już tak. Podsumowując, nie ma jednego optymalnego źródła energii, które zastąpi paliwa kopalne. Powinno powstawać wiele źródeł produkcji energii wykorzystujących lokalne zasoby, zużywanej następnie na miejscu poprzez autokonsumpcję.
Kolejny problem to magazynowanie energii. Znane są już pewne rozwiązania, które nie wszędzie można zastosować, ale do których można wrócić, np. elektrownie szczytowo-pompowe. W programie Polityki Energetycznej Polski do 2040 r. (PEP2040) temu zagadnieniu jest poświęcony tylko jeden akapit. Magazynować energię można też wykorzystując wodór – na tę technologię stawia się nacisk w założeniach do aktualizacji PEP2040.
Są rozwiązania, ale są też interesy przemysłu i lobbing poszczególnych grup producentów. Energetyka z wodoru wydaje się być obecnie blokowana przez potężną konkurencję. Argument, że wodór jest nieekonomiczny nie brzmi wiarygodnie. Każde rozwiązanie techniczne, które pomoże w budowie bezpiecznego miksu energetycznego, może okazać się bardzo dobre, jeżeli tylko damy mu szansę.
Energetyka rozporoszona jest wsparciem dla dużej energetyki i na pewno zwiększa bezpieczeństwo energetyczne kraju, bo np. działania wojenne mogą zniszczyć dużą kluczową elektrownię, ale wiele małych źródeł produkcji energii już nie.
Dzięki energetyce rozproszonej odciążamy sieci, zyskujemy bezpieczeństwo i czas na wielkie inwestycje w źródła energii, które planuje państwo.
Energetyka rozproszona tak, tylko czy państwo odda monopol na energię? Z drugiej strony, są programy dotacji prowadzone przez NFOŚiGW, a więc wsparcie dla prosumentów.
Zgodnie z ogłoszonymi założeniami, polityka gospodarcza powinna być skierowana na wspieranie dużej energetyki, bo państwo ma z tego zyski, choćby w postaci akcyzy. Rozwój sieci prosumentów ma odbywać się pod kontrolą koncernów energetycznych. Wyprodukuj sam energię, prześlij do sieci, odzyskasz 70% lub mniej. Wciąż chodzi o to, żeby prosument nie wymknął się spod kontroli wielkiej energetyki i rządzących.
Analizy wymaga forma pomocy prosumentom. Sensowne wydaje się wspomaganie sektorowe, a nie dotacja na konkretne urządzenia. Beneficjenci dostają dotację, a sposób produkcji energii elektrycznej i cieplnej powinni wybierać już sami, tak, żeby ich wybór był jak najbardziej efektywny i dopasowany do lokalnych możliwości, a nie kupować to, co jest dofinansowane, a niekoniecznie dobrze działa w danych warunkach.
Nie można przesadzać z dopłatami, bo utrwala się w społeczeństwie błędne przekonanie, że bez nich technologie OZE są nieopłacalne. W Niemczech, Hiszpanii czy w Czechach przesadzono z dofinansowaniem fotowoltaiki i pojawił się kapitał spekulacyjny. Działania Unii także w sprawie intensywnego promowania i dopłat dla pomp ciepła okazały się nieprzemyślane, ponieważ miliardy euro na pompy ciepła już trafiają do Chin, zamiast poprzez regulacje kryteriami sprawić, żeby te pieniądze wspierały gospodarkę w Europie. Ten scenariusz zresztą przerabialiśmy w przeszłości już w przypadku kolektorów słonecznych i niestety decydenci nie wyciągnęli wniosków.
Dofinansowanie w rozsądnym zakresie na pewno służy rozwojowi rynku prosumentów, ale już kredyt na inwestycje proekologiczne to uzależnianie społeczeństwa od banków jako efekt uboczny takich działań.
Pomówmy o energii dla przemysłu, dla budownictwa.
W skali dużej energetyki, w założeniach do aktualizacji Polityki Energetycznej Polski do 2040 r., poza budową dużej elektrowni atomowej, planuje się wdrożenie także małych reaktorów modułowych, które będą wykorzystywane do wytwarzania ciepła procesowego. Szansę ma też energia odnawialna.
Nie ma tańszego ciepła niż to pozyskiwane z kolektorów słonecznych, jeżeli tylko istnieją warunki do ich instalacji!
W Polsce kolektory słoneczne są w dalszym ciągu niedocenianie, a przecież przemysł, np. spożywczy, potrzebuje dużo ciepłej wody. Słońce nie wystawia faktur. Coraz więcej firm inwestuje w instalacje fotowoltaiczne, by produkować energię na własne potrzeby. Wkrótce zapewne będziemy widzieć także inwestycje w turbiny wiatrowe oraz kolektory słoneczne z magazynami ciepła, żeby obniżyć koszty produkcji i być bardziej niezależnym od zewnętrznych dostawców energii lub paliw. A drugim, równie ważnym tematem jest oszczędzanie i magazynowanie energii. Wciąż jest tutaj duży potencjał, zarówno w skali budynku mieszkalnego, jak i w skali przemysłu. Najtańsza, czy raczej darmowa energia to ta, której się nie zużywa.
Jaki wniosek końcowy – zdążymy z nową czystą energią?
Zielona transformacja nie jest łatwa; wymaga zdroworozsądkowego podejścia zamiast zacietrzewienia ideologicznego i tworzenia sztucznej konkurencji tam, gdzie technologie doskonale mogą się uzupełniać. Jeżeli zmienimy podejście do energii odnawialnej, energetyki rozproszonej, nowoczesnych technologii, to transformacja powinna się udać.
A kopaliny pewnie zostaną, ale tylko jako paliwo na sytuacje awaryjne lub surowiec do dalszej przeróbki.
Rozmawiał: Andrzej Papliński