ANDRZEJ PAPLIŃSKI: – Widzimy dom i podziwiamy… pracę architekta. Zwykle nie myślimy, że za tym obiektem stoi też inżynier, który zaprojektował konstrukcję obiektu.
DARIUSZ KAROLAK: – Praca inżyniera konstruktora jest specyficzna. Niewidoczny wykonuję ciężką i odpowiedzialną pracę przekształcenia wizji inwestora i architekta w projekt techniczny, pozwalający zbudować i bezpiecznie użytkować obiekt. Zawód inżyniera jest zawodem zaufania publicznego, a wynika to z roli jaką pełni w zapewnieniu bezpieczeństwa użytkownikom obiektów budowlanych. Odpowiadam za to, aby budynki w których przebywają ludzie, nie stanowiły dla nich zagrożenia.
W budownictwie kubaturowym, w którym działam (budynki mieszkalne, biurowe, użyteczności publicznej), inżynier konstruktor jest podwykonawcą dla architektów. To architekci zdobywają zamówienie – na projekt osiedla czy budynku – i zlecają nam wykonanie projektu technicznego w zakresie konstrukcji. Wraz z ubiegłoroczną zmianą Prawa Budowanego, nasza obecność w procesie projektowym zmalała, nie występujemy już w projekcie architektoniczno-budowlanym, który służy do uzyskania decyzji o pozwoleniu na budowę. Opracowujemy w kolejnym etapie, już po uzyskaniu decyzji, projekt techniczny, który jest wymagany do rozpoczęcia robót budowlanych. Na etapie projektowania inżynier konstruktor ma ograniczoną styczność z inwestorem/ deweloperem, którego obiekt projektuje. Oczywiście uwzględnia jego oczekiwania i wytyczne, ale całość uzgodnień jest realizowana z głównym projektantem, czyli z architektem. Nawet jeśli wykonamy swoją pracę celująco, pozostajemy tylko nazwiskiem na projekcie konstrukcyjnym, czasami nie pojawiając się nawet w informacjach o autorach w konkursach na najlepsze realizacje. To nie jest oczywiście sytuacja komfortowa, chcielibyśmy być bardziej docenieni. Dlatego są także pracownie konstrukcyjne, które rozszerzają zakres swoich usług o projektowanie wielobranżowe, w tym także o architekturę. Inna sytuacja jest w budownictwie liniowym, gdzie inżynier konstruktor jest często głównym projektantem.
Zobacz również: Kosztorysanci na hulajnodze - wywiad z Jackiem Zabielskim
Jakie konsekwencje wynikają z bycia podwykonawcą dla architekta?
Jesteśmy całkowicie zależni od zleceniodawcy. Konstruktor otrzymuje zlecenie na projekt konstrukcji obiektu, a pozostali inżynierowie branżyści - projekty instalacji. Architekt negocjując z klientem warunki kontraktu, ustala całkowitą kwotę za projekt, nie negocjując stawek podwykonawców. Zdarza się, że upusty ustalone z Inwestorem stara się bezpośrednio „przerzucać” na podwykonawców, minimalizując koszty projektów branżowych. Rozliczenie z architektem następuje po przyjęciu projektu przez inwestora, a więc wszyscy projektanci - od architektury po instalacje – muszą najpierw wykonać swoją pracę skoordynowaną między sobą, by architekt mógł przekazać projekt klientowi. Konstrukcja budynku, czyli efekt pracy mojego biura projektowego, jest gotowa zwykle jako pierwsza. Takie zazwyczaj są oczekiwania klienta, podyktowane chęcią wybrania wykonawcy i szybkiego rozpoczęcia budowy. Generuje to problem ewentualnych zmian w dokumentacji konstrukcyjnej wynikających z różnego zaawansowania projektów branżowych i ich koordynacji oraz uszczegóławianiem rozwiązań architektonicznych. Data rozliczenia naszego projektu, czyli otrzymania wynagrodzenia za pracę już wykonaną, przesuwa się nieraz w czasie na wiele miesięcy. Oczywiście, w umowie z architektem mamy zagwarantowane transze - po projekcie koncepcyjnym, po oddaniu projektu budowlanego, po projekcie wykonawczym, ale nawet na te częściowe płatności trzeba długo czekać. Przykład? Wzięliśmy udział w przygotowaniu projektu osiedla mieszkaniowego dla dużego dewelopera. Po wielomiesięcznej pracy projekt techniczny konstrukcji przekazaliśmy na początku lipca. Inwestor nie ma do naszego projektu uwag, za to dużo do projektu architektonicznego i pozostałych branż. Jest październik, wciąż czekamy na rozliczenie.
Czasami udaje się podpisać umowę na projekt konstrukcji bezpośrednio z deweloperem, wtedy jesteśmy mniej zależni od innych, a przekazanie projektu klientowi umożliwia szybsze rozliczenie. Oczywiście ryzyko zmian dalej występuje. Jest jeszcze 5-10% całkowitego wynagrodzenia inżyniera konstruktora – za nadzory autorskie. Te pieniądze są wstrzymane zwykle do czasu zakończenia budowy, a więc znów mamy kolejne wydłużenie terminu płatności. W sumie są to miesiące bez przychodów, a przecież firma musi w tym czasie normalnie pracować. Jeśli biuro konstrukcyjne nie ma kapitału obrotowego w wysokości 30-60% rocznych przychodów na finansowanie bieżącej działalności – płacenie pensji pracownikom, koszty biura, oprogramowania – to sytuacja całkowitej zależności od zleceniodawcy szybko prowadziłaby do bankructwa. Ja zatrudniam kilku doświadczonych inżynierów konstruktorów, także z uprawnieniami. Dzięki dużym umiejętnościom, zgranemu zespołowi i dobrej organizacji pracy prowadzimy kilka projektów równocześnie, a więc dywersyfikujemy przychody i to jest także sposób na płynne funkcjonowanie na rynku. Dodatkowo równolegle wykonujemy opinie i ekspertyzy techniczne, które ze względu na mniejsze zaangażowanie czasowe pozwalają na uzyskanie szybkich przychodów.
Ważny aspekt finansowy to także wycena projektów, które wykonujemy. Stawki za projekty konstrukcyjne często są obecnie niższe niż 10 lat temu. To efekt dużej konkurencji pomiędzy biurami konstrukcyjnymi. W projektowaniu konstrukcji spadają ceny, rosną zarobki pracowników i koszty utrzymania biura. Aby utrzymać się na rynku, konieczne jest zwiększanie efektywności biura, projektowanie więcej i szybciej. Jest to możliwe dzięki inwestowaniu w nowe oprogramowanie wspomagające projektowanie oraz poszerzaniu swojej wiedzy i umiejętności m.in. dzięki szkoleniom. Jednocześnie mamy świadomość, że wysokie tempo pracy jest niebezpieczne, ponieważ wzrasta ryzyko błędów i pomyłek. Dlatego cały czas doskonalimy metody wewnętrznej weryfikacji dokumentacji przed wydaniem jej klientowi.
Wszędzie jest presja na cenę, na oszczędności. Czy także na etapie konstrukcji budynku?
Koszty realizacji są niezwykle ważne, więc oczywiście tak, odczuwamy presję inwestora. Często inwestor bazuje na doświadczeniu z poprzednich budów i chce zmieścić się w podobnym budżecie. Teraz, kiedy ceny stali, drewna i innych materiałów budowlanych wzrosły nawet dwukrotnie, odniesienie do kosztów poprzedniej inwestycji straciło sens. Budżet się nie spina – umowy podpisane przed wzrostem cen, nie dają zysku, za to rośnie waga pytania: czy można w bezpieczny sposób zaoszczędzić na etapie projektu i budowy? My dodajemy jeszcze jedno pytanie – jak optymalizować, by nadal budować bezpieczne obiekty?
Optymalizacja projektu jest ważnym elementem naszej pracy. W przypadku konstrukcji żelbetowych chodzi o to, by użyć jak najmniej stali zbrojeniowej i betonu, żeby przekroje żelbetowe były jak najmniejsze. Jeśli możemy wykorzystać ściany jako konstrukcje nośnie, nie musimy projektować słupów. Jeśli inwestor chce mieć ogromną dwukondygnacyjną halę bez podparć stropu wewnątrz, to pytamy, czy na pewno chce strop prefabrykowany, który udźwignie tak duże rozpiętości, bo z racji wyzwań będzie bardzo drogo. Może lepiej wstawić słupy, które nie zaburzą funkcji hali, a uproszczą projekt. W upraszczaniu rozwiązań jest duży potencjał na oszczędności.
Jest też oczekiwanie, żeby projektować na granicy dopuszczanych norm, które co prawda nie są obowiązkowe, ale stanowią odniesienie dla standardów w jakich wykonujemy projekty. Jeżeli nowe normy są bardziej liberalne, stosujemy ich zapisy.
Czy to znaczy, że projektuje się na granicy bezpieczeństwa?
Projektuje się zgodnie z warunkami technicznymi i normami, a więc wciąż z dużym zapasem bezpieczeństwa budowli, ale starając się nie dodawać nic ponad to, czego wymaga norma. Wszelkie dodatkowe elementy konstrukcji kosztują. Tu ważny jest jeszcze jeden aspekt pracy konstruktora. Niebezpieczny może być brak doświadczenia i projektanta, i wykonawcy. Konstruktor musi brać pod uwagę nie tylko optymalizację projektu, ale też jak sobie na budowie poradzi wykonawca z jego realizacją, a inspektor nadzoru z jego sprawdzeniem. Jeśli na przykład zaprojektuję ekonomicznie w stropie bardzo dużo prętów o zróżnicowanej średnicy i w różnych długościach idealnie dostosowanych do obwiedni sił wewnętrznych, wykonawca może pomieszać ich lokalizację, a inspektor tego nie zauważyć, to mamy przepis na awarię obiektu. Doświadczony projektant powinien projektować konstrukcję tak, by projekt nie był przyczyną błędów na budowie. Dlatego na zbyt dużą presję na optymalizację projektu reaguję nerwowo. Trzeba optymalizować z głową, z uwzględnieniem marginesu błędu, jaki może być popełniony w trakcie realizacji.
Jeszcze jeden aspekt naszej pracy - inżynier konstruktor musi znać się także na wykonawstwie. Wiedzieć, czy element który projektuje, jest możliwy do zrealizowania.
Oczekiwanie zbytniej optymalizacji czasami jest frustrujące. Podobnie jak na medycynie, wielu naszych rodaków uważa, że zna się na budowaniu. Często muszę tłumaczyć, że tak się nie da. Na poprzedniej budowie, do której odwołuje się deweloper, były mniejsze przekroje. Na tej są większe. Różnice w ustroju konstrukcyjnym, geometrii czy obciążeniach w obiekcie są czasami trudne do zrozumienia przez klienta. Finał sporu? Mój projekt konstrukcji jest dobrze wykonany, ale inwestor nie jest do końca zadowolony. Często to wykonawca zgłasza inwestorowi, że może zaoszczędzić na budowie, zmieniając różne elementy projektu. Czasami pomysły są dobre, czasami nie. Wykazanie, że wykonawca nie ma racji, zabiera czas, ale jest nieraz konieczne, by uchronić użytkowników obiektu przed awarią czy nawet katastrofą. Jeśli dochodzi już do awarii budynku, ustalenie odpowiedzialnego zazwyczaj jest możliwe. Projekt można zweryfikować, materiały budowlane zbadać, a sposób realizacji odtworzyć na podstawie zapisów w dzienniku budowy. Robię takie ekspertyzy jako rzeczoznawca budowlany.
A gdzie pojawia się kosztorysant w pracy inżyniera konstruktora?
Na pewno w zamówieniach publicznych przy przetargach – to wymóg prawa, aby oprócz specyfikacji pojawił się również kosztorys. Kosztorysy zlecają również tacy klienci jak wspólnoty mieszkaniowe czy spółdzielnie, by przed podjęciem decyzji o rozpoczęciu inwestycji znać jej koszt.
Natomiast w przypadku inwestorów prywatnych bywa z tym różnie. Nie zawsze wraz z dokumentacją jest wymagany kosztorys. Często przygotowuje się jedynie przedmiar, z opisanymi w tabelach objętościami wykopów, ilością betonu czy stali zbrojeniowej. Dane te ułatwiają zgrubne oszacowanie kosztów inwestorowi, a wykonawcy przygotowanie oferty. Można powiedzieć, że to wykonawcy wyceniają mu koszty budowy.
Różne mam doświadczenia z kosztorysami. Pewnie jest tak, jak z projektami, czasami są lepsze, a czasami gorsze. Dla mnie ważne jest, żeby kosztorysant miał wiedzę budowlaną, także o najnowszych technologiach i materiałach oraz duże doświadczenie w wykonawstwie, a także czas na zapoznanie się z dokumentacją projektową. Wtedy jest szansa, że powstanie dobry kosztorys. Problemem jest zły kosztorys – robiony pobieżnie, niedokładnie, z pominięciem wielu elementów konstrukcyjnych, których koszt podważy później budżet budowy. Przez zły kosztorys, problem ma na końcu inwestor, któremu nie spina się budżet.
Jak widzi Pan swoją przyszłość, przyszłość zawodu inżyniera konstruktora?
Nic nie wskazuje na to, abyśmy nie byli potrzebni. Rozpoczynając karierę zawodową, bez chwili zawahania wybrałbym ponownie zawód inżyniera budownictwa. Dużą satysfakcję mam zawsze wtedy, gdy projekt zostaje pomyślnie zrealizowany. Wykonujemy zawód zaufania publicznego, spoczywa na nas bardzo duża odpowiedzialność. Wprowadzone zmiany w formie dokumentacji budowlanej w mojej ocenie nie są dobre, trzeba się jednak do nich dostosować.
Obserwuję ciągły rozwój metodyki pracy. Zaczynałem swoje doświadczenie z budownictwem kreśląc rysunki na desce kreślarskiej, a obliczenia wykonując ręcznie. Obecnie korzystamy z programów kreślarskich i zaawansowanych programów obliczeniowych. Analizujemy metodykę BIM w celu optymalizacji procesu budowlanego. Technologia BIM jest przyszłością budownictwa, jeśli tylko będzie szerzej wdrożona, nie tylko pomiędzy projektantami, ale w całym cyklu rozwojowym obiektu, od projektowania po budowę i eksploatację. Dokumentacja 2D powoli odchodzi w przeszłość. Trend w budownictwie jest też taki, że wracamy do prefabrykacji. Jeśli na budowę przyjeżdżają gotowe elementy, to skraca się czas inwestycji, co generuje oszczędności. Rosną koszty robocizny, prefabrykacja choć sama w sobie droga, eliminuje dużą część kosztów. Już dziś coraz częściej klatki schodowe, ściany, stropy, balkony i słupy są prefabrykowane.
Buduje się bardzo dużo, dlatego w przyszłości będzie zapotrzebowanie na ocenę stanu technicznego istniejących budynków. Zarówno na potrzeby ich remontów jak i przebudów. Do tego przyda się wiedza techniczna i uprawnienia rzeczoznawcy budowlanego. Pracy nie zabraknie.
Dariusz Karolak, mgr inż. budownictwa lądowego. Inżynier konstruktor z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem. Od 2009 r. prowadzi własne biuro projektowe T.K.M. Dariusz Karolak. Rzeczoznawca budowlany w specjalnościach konstrukcyjno-budowlanej i w budownictwie zabytkowym. Projektował m.in. rewitalizację XIX-wiecznych kamienic Foksal 13 i 15, które uzyskały nagrodę architektoniczną Prezydenta m.st. Warszawy. Działa w strukturach PIIB, MOIIB i PZITB.
Rozmawiał: Andrzej Papliński
Zdjęcia: Andrzej Papliński