Okres związania ofertą to na pozór prawniczy wymysł. W praktyce, choć zwykle się nad tym nie zastanawiamy, to jeden z najbardziej naturalnych elementów obrotu gospodarczego. Spójrzmy na to tak: sklep, w którym robimy zakupy, jest związany ofertą sprzedaży wody mineralnej po 2 zł za butelkę tak długo, jak taka cena widnieje na półce przy tej wodzie. Byłoby nieciekawie, gdyby po dojściu do kasy okazywało się, że jednak są to 3 zł, a nie 2 zł. Identycznie jest w obrocie gospodarczym na większą skalę, gdy w grę wchodzą większe pieniądze. Z jednej strony, gdy ktoś składa jakąś ofertę, nie chce być nią związany w nieskończoność – bo mogą zmienić się warunki rynkowe lub w międzyczasie może zgłosić się do niego ktoś inny chętny itp. Z drugiej strony ten, kto ma ofertę przyjąć, też chce mieć chwilę na zastanowienie. I okres związania ofertą jest rodzajem kompromisu. 

Okres związania ofertą w Pzp

Na gruncie zamówień publicznych instytucja okresu związania ofertą także występuje, przy czym w tym przypadku zamawiający mają obowiązek na początku postępowania ustalić termin, przez który wykonawcy będą związani ofertami. Ustawodawca ustanowił przy tym limity, w których zamawiający muszą się zmieścić – aby zanadto nie szaleli. Po zmianach w przepisach zamówieniowych obowiązujących od 2018 roku limity te zresztą były krótsze niż przeciętne czasy trwania postępowań zamówieniowych. W nowej ustawie, obowiązującej od 1 stycznia br. [1] w niektórych przypadkach podniesiono je.